sobota, 15 października 2022

Misja

  

 " Każdy ochrzczony ma misję, a nawet więcej, sam jest misją" - zdanie wyjęte z  przesłania Papieża Franciszka do zgromadzenia Papieskich Dzieł Misyjnych w Lyonie, 17.05.2022,   cytował Paulinę Jaricot
 
    Mój proboszcz często powtarza, że na krzyżach misyjnych umieszczano napis " Ratuj duszę swoją".
I to jest nasza podstawowa misja. Osiągnąć zbawienie, zostać świętym, a w drodze do tej świętości pociągać ku Chrystusowi innych ludzi, pomóc Mu tego dokonać, być Jego świadkiem w świecie... 
Słowa, które ja słyszałam na modlitwie, były takie, że przychodzi On powtórnie, aby powołać na nowo apostołów czasów ostatecznych na wzór tych pierwszych, pragnie odnowić swój Kościół, daje siebie wszystkim, którzy zapragną połączyć się z Nim nierozerwalnymi więzami miłości. Powołuje do świętości. Pierwszy raz przyszedł w ciele, teraz powtórnie przychodzi w Duchu przyjmując ciało każdego indywidualnie ( kto odda mu je na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną)... Działo się tak przez wieki od Jego Wniebowstąpienia, po którym dał nam swego Ducha.
    Zadaniem jest praca nad sobą we współpracy z łaską, codzienne branie krzyża i naśladowanie Chrystusa, służba Bogu i bliźniemu, nic nowego. Zwieńczeniem jest osiągniecie dojrzałości chrześcijańskiej - zaślubiny duchowe.
 
Ładnie to ujął Ojciec Zygmunt Kwiatkowski: 
"Choć można to wykpić i wyszydzić, to jednak taka jest właśnie ostateczna perspektywa naszej wiary: miłość oblubieńcza, do której Bóg nas wezwał i ku której nas prowadzi.
Nie tylko ratuje nas ona od śmierci, ale wynosi ponad próg wszystkich naszych "zdroworozsądkowych" oczekiwań, dając nam udział w Jego Boskim misterium trojedynej jedności." 
 
Zapisałam

13.06.2017 r.

- Kocham was, pragnę przemienić ten świat, w którym jest tyle bólu, cierpienia, niesprawiedliwości. Nie mogę już patrzeć jak cierpią Moje dzieci, chcę położyć temu kres. Coraz bliższe jest Moje powtórne przyjście, każdy kolejny dzień przybliża was do tej chwili, kiedy na ziemi zapanuje Królestwo Boże, a Moja miłość zatriumfuje. Nie wydarzy się to jednego dnia, ale będzie procesem, który właśnie trwa, Ja już przychodzę, nieliczne dzieci Królestwa chodzą już po ziemi, ale niewielu Mnie rozpoznaje. Nie chcę niczyjej zguby, walczę o każdą duszę z takim samym zaangażowaniem i wytrwałością. Nie jestem sprawcą zła na świecie, choć wielu Mnie o to oskarża. Jestem nieskończenie dobry, Jestem Miłością, Litością, Współczuciem, spieszę na pomoc wszystkim, którzy się do Mnie zwracają. Nie bójcie się tej chwili, w której przybędę, ona odmieni was, przebóstwi, przemieni wasze życie. Zła już w was nie będzie, grzechu nie będzie, to co stare przeminie, nastanie nowa ziemia i nowe niebo, ale zanim to nastąpi wstrząsnę posadami ziemi, poruszę każde sumienie ludzkie, aby mogło zobaczyć prawdę o sobie i prawdę o Mnie i dokonać wyboru, przyjąć Moją miłość, albo ją odrzucić. Czyż nie dostrzegacie znaków Mojego wzmożonego działania, Boskich interwencji, wielości objawień? Ja jestem tu z wami. Ci, którzy zapragną Mnie przyjąć, otworzą Mi swoje serce, doprowadzę do pełnej jedności ze Mną, zbawienie stanie się waszym udziałem. Niczego tak bardzo nie pragnę jak waszego zbawienia. Daję je wam, zechciejcie wyciągnąć po nie rękę, nie odrzucajcie Mojej miłości. Świat oślepił was swoim blaskiem i nie dostrzegacie jego brzydoty, przykazania Moje wydają się wam nałożonym ciężarem, który ogranicza, odbiera wolność, a przecież przestrzeganie ich jest wyłącznie wyrazem waszej miłości do Mnie - Boga i drugiego człowieka, dla tych co kochają prawdziwie nie są trudem, ale drogowskazem do Nieba, są zwierciadłem, w którym można się przejrzeć, aby dostrzec stan swojej duszy i odbicie posiadanej miłości. Ja pragnę pomóc wam stać się miłością, bo tylko miłość mieszka w Niebie, nic nieczystego tam nie wejdzie, a tylko Ja, Sama Miłość, mogę was tam wprowadzić. Potrzebuję waszego całkowitego oddania, zaufania, uległości, posłuszeństwa. Niech przykładem dla was będzie Moja Matka, stworzenie doskonałe, pełna pokory i oddania Mi. Naśladujcie Ją i słuchajcie Jej głosu, który w obecnych czasach do Mnie prowadzi. Wybrałem Ją na swoją Matkę i dałem też wam, nosi Ona każdego z was w swoim sercu i szuka niestrudzenie każde zagubione dziecko, aby przyprowadzić je do Źródła Miłości. Nie szukajcie łatwych dróg, ta która prowadzi do Mnie jest wąska, a wchodzi się ciasną bramą, jednak Miłość Moja jest niewyczerpana, pragnie dawać się każdemu bez wyjątku. Czekam na was Moje dzieci. 

Kiedy to pisałam rozumiałam, że Jezus mówiąc o Swoim powtórnym przyjściu, nie ma na myśli przyjścia na ziemię w ciele. On przyjdzie do naszych dusz, zespoli nas w Jedno z Bogiem, przemieniając nas w Siebie, staniemy się jakby nową ziemią i niebem, to co stare obumrze, nieurodzajna ziemia ( człowiek) stanie się żyzna, a niebem będzie świętość i Boże Królowanie w nas.


 


wtorek, 20 września 2022

Miłość, miłosierdzie, Faustyna, pytania...


Antonio Palomino y Velasco - Święty Jan Ewangelista

 

 23.04.2018 r. 

Dzisiaj rano mówiłam do Boga, że nie kocham ludzi, za mało jest we mnie miłości, że bez Niego nie ma we mnie nic dobrego, pragnę kochać, wzrastać w miłości do Niego i drugiego człowieka, ale sama z siebie nie potrafię tego zrobić. 

Ela przyniosła mi w tamtym tygodniu książkę do przeczytania o siostrze Faustynie i Bożym miłosierdziu. Dopiero dzisiaj zaczęłam ją czytać, z myślą aby jej oddać na środowym spotkaniu, nie paliłam się do tej lektury, bo czytałam „Dzienniczek”, a to było opracowanie. Przyszła mi do głowy także myśl, że może Bóg chce mi na coś zwrócić uwagę, co będzie w treści tej książki. Był tam życiorys Faustyny, najważniejsze przesłanie, trochę o procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym , modlitwy i świadectwa. 

To na co zwróciłam uwagę w tej książce, to słowa z 1 listu św. Jana 5,2: „ Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania” 

Te słowa sprawiły radość w moim duchu, były dla mnie odpowiedzią, że to nie prawda, że nie kocham ludzi, przestrzegając przykazań to czynię. Ale ja chcę kochać bardziej, nie chcę poprzestać na minimum.

 Czytałam dalej, że nie jest łatwo miłować miłością głęboką, która polega na autentycznym składaniu daru z siebie, możemy się tego nauczyć wnikając w tajemnicę miłości Boga, wpatrując się w Niego, jednocząc się z Jego ojcowskim sercem. Wtedy jesteśmy zdolni patrzeć na braci nowymi oczyma, w postawie bezinteresowności i solidarności, hojności i przebaczenia, że tym wszystkim jest właśnie miłosierdzie. 

Jezus podaje s. Faustynie trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźniemu jako dowód miłości ku Niemu: pierwszy 

– czyn drugi

 – słowo trzeci

 – modlitwa. 

Przyglądam się sobie, skłamałabym, gdybym uznała, że nie czynię uczynków miłosierdzia.  Czynię je z natchnienia Bożego, to On mnie pobudza, wyostrza wzrok, daje współczucie, chęć. 

Tak dzisiaj ze mną rozmawiał Jezus. ( nie mówił wprost, ale poprzez słowo pisane przez kogoś innego) A ja wiedziałam, że to są odpowiedzi na moje pytania, zmartwienia. szłam za cichym  natchnieniem, które zachęcało do przeczytania książki, której nie chciałam czytać, a w której tego dnia, gdy pytałam, znalazłam odpowiedź. Zawsze mnie cieszy dostrzeganie takich małych znaków Bożego prowadzenia w życiu. 

Później zaczęłam mówić do siostry Faustyny, prosiłam ją o modlitwę, pomoc, wsparcie mojej słabości, wątpliwościach co do posłannictwa jako małżonki, było tyle małżonek przede mną, cnotliwych, dziewiczych…

 Kiedy z nią rozmawiałam z oczu płynęły mi łzy, początkowo nie chciałam zapisywać tego co słyszę , zmieniłam później zdanie i zapisałam końcówkę rozmowy, a następnie to co zapamiętałam: ….. 

- Jestem ułomna w mojej ludzkiej naturze, nie chcę tego, ale przychodzi na mnie pokusa bycia kimś wyjątkowym, jedynym, niepowtarzalnym, odsuwam od siebie zazdrość, która nie pozwala cieszyć się wyjątkowością innych.

 - Jesteś piękna, szczera, prawdziwa. 

Rozumiałam, że pragnienie wyjątkowości nie jest niczym niewłaściwym, dla Boga każdy jest niepowtarzalnym, jedynym w swoim rodzaju Jego obrazem.

 - Ty i wiele innych kobiet stałyście się małżonkami przede mną.

 - To prawda, ale to ty zostałaś wybrana na tę jedyną przed założeniem świata, żadna z nas nie pozwoliłaby Bogu na to na co ty pozwalasz. Nie ma wśród nas zazdrości, jesteśmy szczęśliwe w relacji, którą mamy z Bogiem. Jesteś prawdziwie małżonką ( w ciele i duchu) Rozumiałam, że moje powołanie do małżeństwa jest zgodne z tym duchowym, nigdy nie miałam być świętą dziewicą, ale świętą małżonką.

 - Łączymy się z tobą w tej miłości oblubieńczej, jesteś bramą, która jest otwarta dla wielu (świętych). Ty jesteś tą Małżonką, Oblubienicą Baranka, która schodzi z nieba, jesteś obrazem świętego Kościoła. Nawet Maryja oddaje ci w tej kwestii pierwszeństwo ( jako Małżonce, Ona jest Matką Kościoła). 

 


W poszukiwaniu zapisków o świadczeniu miłosierdzia Bożego, trafiłam ta ten fragment. Niewiele wtedy rozumiałam z tego co wcześniej mówił mi Jezus a później doprecyzowała Faustyna ... On nas zaprasza do zbudowania z Nim relacji małżeńskiej, oblubieńczej, każdy z nas ma stać się miastem świętym, małżonką Baranka i tworzyć Kościół na podobieństwo tego niebiańskiego... w Apokalipsie pokazane jest takie niebiańskie Jeruzalem, Kościół, który zstępuje z nieba ... Ale niebo przecież nie jest gdzieś w górze, w określonej przestrzeni, Niebem jest Chrystus, On jest w naszych sercach, gdy jest w nich zjednoczony z nami, a nasza wola całkowicie podporządkowana Bogu. Kiedy przyjdzie ostatecznie połączą się te dwie rzeczywistości, nastąpi przebóstwienie naszych ciał. Dusza całkowicie oddana Bogu należy już do Niego, nie podlega sądowi. Odrodzony Kościół to ten,w którym jego członki są zjednoczone z Chrystusem w miłości... I nie ma to nic wspólnego z triumfalizmem, ale z pokorą, posłuszeństwem, uległością wobec Boga...

On nazywa mnie małżonką, ale pokazuje na siebie, Małżonkę, Małżonka, który jednoczy swoich wybranych miłością oblubieńczą. pokazał mi jak dokonuje się takie ścisłe zjednoczenie z Nim, które ja nieudolnie usiłuję opisać, ale sposób wyrazu mojego doświadczenia, które jednoznacznie mi się kojarzy z relacją małżeńską między kobietą a mężczyzną może być niezrozumiane i gorszące w czasach, gdy w Kościele ciągle mówi się o nadużyciach seksualnych... Nie wiem jak mam przekazać światu, to o czym w zawoalowany sposób pisali doktorzy kościoła: Teresa z Avilla i Jan od Krzyża. Oni prowadzili do zjednoczenia, a ja idę dalej, pokazuję "noc poślubną". zapisuję własne doświadczenie i to co kazał mi zapisać Jezus. Bóg mówi do nas w każdym czasie, może to jest właśnie mowa do współczesnego człowieka, bardziej zmysłowego, do którego przemawiają obrazy, które działają na zmysły. Nie wiem, żyję w tym czasie, w małżeństwie, i Bóg mówi do mnie symbolami, które są dla mnie zrozumiałe.Tylko wydaje mi się, że nie jest to mowa dla dzieci, które trzeba karmić mlekiem, ale do tych dojrzałych duchowo... Jak do nich dotrzeć? A może niepotrzebnie chciałabym robić selekcję, może Bóg chce pokazać siebie  takiego nie oderwanego od życia... Skąd mam wiedzieć, czy właśnie taki na początku drogi nie zostanie zachęcony do czegoś więcej?... Na razie wybieram fragmenty, zastanawiam się nad pokazaniem całości... Chyba napiszę, nagram i kliknę na łożu śmierci... Ha,ha,ha, nie wiem...

Niech Bóg prowadzi mnie i tych, których postawił na mojej drodze... Niech rozeznaje wspólnota Kościoła

 



czwartek, 1 września 2022

Rozum i mądrość

 


 Takie moje dzisiejsze rozważanie na temat rozumu i mądrości, podczas drogi do szkoły... Później znalazłam cytat o prawdziwej mądrości w Piśmie Świętym.

Bóg dał człowiekowi rozum, aby mógł on Go poznać, w wolności dokonywać wyborów, rozróżniać dobro od zła, panować nad światem, rządzić, nazywać rzeczy....Rozum oświecony wiarą jest naszym sprzymierzeńcem w rozeznawaniu, podejmowaniu właściwych decyzji, nakierowanych na miłość, dobro i piękno, które są z Boga. Jako, że człowiek jest istotą duchowo cielesną a sam rozum nie jest wstanie przeniknąć ducha, Bóg również obdarował ludzi, którzy w Niego wierzą różnymi darami, w tym darem mądrości, dzięki, któremu możemy przenikać ducha dokonując wyborów, które nie oddzielą nas od Boga... Prawdziwa mądrość prowadzi do Boga i tego co Boże... Rozum zawsze dąży do prawdy, ale nie dopuszczając Boga do głosu, przez pychę swego umysłu człowiek idzie za pozorną prawdą... Od Boga wyszliśmy i do Boga zmierzamy, jeśli ktoś tego nie widzi, to jest "ślepy"... Człowiek duchowy może zaobserwować w sobie jakby dwa "głosy", dwie wole, swoją i Bożą, musi nauczyć się je rozróżniać, jako, że nasza natura ma skłonność do grzechu, potrzebuje wiedzy, aby rozum mógł ostatecznie zweryfikować co jest zgodne z wolą Bożą, a co nie i wtedy decyzją woli podejmujemy wybory...  ❤... Jk 3, 13-18 "Kto spośród was jest mądry i rozsądny? Niech wykaże się w swoim nienagannym postępowaniu uczynkami dokonanymi z łagodnością właściwą mądrości! Natomiast jeżeli żywicie w sercach waszych gorzką zazdrość i skłonność do kłótni, to nie przechwalajcie się i nie sprzeciwiajcie się kłamstwem prawdzie! Nie na tym polega zstępująca z góry mądrość, ale mądrość ziemska, zmysłowa i szatańska. Gdzie bowiem zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. Mądrość zaś [zstępująca] z góry jest przede wszystkim czysta, dalej, skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój"❤                                                                              

Fragmenty zapisków o współpracy serca i rozumu w wierze... Pojawiło się we mnie kiedyś takie pragnienie, aby napisać do księdza Piotra N. z napomnieniem, słuchałam jego kazań, z których treścią nie do końca się zgadzałam. Pytałam wtedy o to Jezusa. Uczył mnie wcześniej, że mam się kierować sercem i w nim szukać potwierdzenia. 


03.07.2018 r.,

- Wierzysz Mi, że cię posłałem? 

- Boże, Ty znasz prawdę, moja wiara jest słaba, wierzę i wątpię. Chciałabym mieć całkowitą pewność.

 - Masz ją, wątpliwości cały czas cię do niej prowadzą. Widzisz znaki, które pokazują ci, że cały czas jestem z tobą, dodaję ci odwagi i siły do przekazywania innym Mojego słowa. Jesteśmy jedno, jesteś Moim języczkiem, który mówi do ludzi żywym głosem. Na razie małym, nieśmiałym, ale pracuję nad tym, aby ciągle rósł w siłę. Nie bój się mówić co myślisz, jestem Panem twoich myśli, uwalniam je lub związuję, w ten sposób działam, uczę cię, chcę abyś była twórcza, samodzielna. Wiesz, że zawsze możesz prosić Mojego Ducha o potwierdzenie tego co chcesz zrobić. Czy kiedykolwiek odmówiłem ci pomocy? Może nie dawałem ci jej natychmiast, ale zawsze ją dostawałaś. Ten czas był potrzebny, aby trafić w odpowiedni moment, aby to co zamierzasz miało możliwość zadziałać z najlepszym dla wszystkich rezultatem. Napisz do Piotra tak jak chciałaś.

 - Jezu, nie wiem czy nie dokonuję osądu sama. Nie chciałabym sprzeciwiać się Twojej woli. 

- A co mówi ci twoje serce? 

- Sprzeciwia się niektórym jego słowom, ale nie jestem pewna czy to mówi do mnie serce czy rozum. Widzę oznaki fanatyzmu wśród jego uczniów, dzielą Kościół, sprzeciwiają się biskupom.

 - Rozum nie jest przeciwnikiem serca, wiara ma być rozumna a nie głupia, jej ślepota ma być innego rodzaju. Nie widzieć Mnie, a wierzyć we Mnie, wypełniać Moje przykazania, trwać w nauce apostołów, uznawać zwierzchnictwo Piotra, czcić Moją Matkę, kochać Mnie i bliźniego. Macie badać duchy, a nie z uporem iść za czymś co sprzeciwia się hierarchii Kościoła, podburza do buntu. Kościół w Polsce ma wielu wiernych Mi biskupów i kapłanów, którzy stoją na straży czystości prawd wiary, nie należy podważać ich autorytetu, to osłabia Mój Kościół.

...

środa, 24 sierpnia 2022

Miasto Święte - Małżonka Baranka

 

Dzisiaj były u mnie inne czytania na Mszy niż te, które podpowiada aplikacja. W kolejności Lekcjonarza , a nie ze wspomnienia św. Bartłomieja 2 Tes 3,6-10.16-18 Ps 128 Mt 23,27-32 na tych się zatrzymałam...
Niedawno rozważałam fragment czytania z dzisiejszego wspomnienia , skomentowałam, a że jest do dla mnie ważny a zarazem ciekawy temat, więc umieszczę również tu...
 
(Ap 21, 9b-14)
"Anioł tak się do mnie odezwał: «Chodź, ukażę ci Oblubienicę, Małżonkę Baranka».
I uniósł mnie w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał mi Miasto Święte, Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, mające chwałę Boga. Źródło jego światła podobne do kamienia drogocennego, jakby do jaspisu o przejrzystości kryształu.
Miało ono mur wielki a wysoki, miało dwanaście bram, a na bramach dwunastu aniołów i wypisane imiona, które są imionami dwunastu pokoleń synów Izraela.
Od wschodu trzy bramy i od północy trzy bramy, i od południa trzy bramy, i od zachodu trzy bramy. A mur Miasta ma dwanaście warstw fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu apostołów Baranka."
 
❤️
Czy ten fragment Apokalipsy z dzisiejszego czytania mówi o Kościele niebiańskim? Wcześniejsze wersety tak można rozumieć i tłumaczyć, ale symboliczne obrazy zasadniczo mogą mieć wiele znaczeń i szersze interpretacje niż możemy pojąć, do tego potrzeba pomocy Ducha Świętego...
W tym fragmencie mowa jest o Jeruzalem (Kościele) czasów mesjańskich... Czym zatem one są? Czy po zmartwychwstaniu Chrystusa i posłaniu Ducha Świętego, nie jesteśmy w Kościele czasów mesjańskich? Czy czasy mesjańskie to również te niebiańskie?...
One na pewno się zazębiają ...
Ja rozumiem i patrzę na Miasto Boże, które zstępuje z Nieba jako Oblubienica, Małżonka Baranka jak na Kościół , w którym są święci na ziemi tak jak w niebie. To znaczy zjednoczeni oblubieńczą miłością Chrystusa, zbawieni, którzy żyją jeszcze na ziemi, ale cały czas są w tym Mieście Świętym, tworzą to Miasto, gdzie Baranek jest Bogiem z Nimi, a po śmierci nie przechodzą przez czyściec... Przed ostatecznym przyjściem Chrystusa ludzie w Kościele powinni być święci...
Jak patrzę na kolejnych papieży i teraz Franciszka, który ma wizję powszechnego braterstwa i jakby chciał wprowadzić Kościół w życie wartościami rajskimi 🙂, ale one zrealizują się tylko wtedy, gdy poszczególnych ludzi połączy miłość Chrystusa, On będzie chodził po ziemi w naszym duchu, dopóki nie przyjdzie ostatecznie. My, każdy z osobna i razem, mamy stać się Miastem Świętym, Oblubienicą i małżonką Baranka...❤
Dzisiaj akurat czytałam "Myśl z Dzienniczka św. Siostry Faustyny
Kontemplacja w codzienności
Jezus – Miłość moja, dał mi dziś zrozumieć, jak bardzo mnie miłuje, chociaż jest tak wielka przepaść pomiędzy nami: Stwórca i stworzenie, a jednak poniekąd jest jakby równość – miłość wyrównywa tę przepaść. On sam się zniża do mnie i czyni mnie zdolną do obcowania z sobą (Dz. 815)."
❤ Miłość, przychodzi na ziemię, potrzeba tak pozwolić się Jej uformować, aby żyć z Bogiem w jedności w tym Mieście Świętym, a nie na jego obrzeżach. ❤

piątek, 19 sierpnia 2022

Przykazanie miłości


 

Gdy faryzeusze posłyszeli, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, wystawiając Go na próbę, zapytał: "Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?" On mu odpowiedział: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i Prorocy". (Mt 22, 34-40)
 
 
Często targają nami różne wątpliwości, czy to co robimy, mówimy, w jaki sposób to robimy, jak reagujemy nie jest wbrew przykazaniu miłości Boga i bliźniego. Człowiek, który pragnie świętości chce upodobnić się do Chrystusa, nie popełnia już raczej grzechów ciężkich, dobrowolnych i świadomych. ale są w jego życiu sytuacje, po których ocenia siebie bardzo surowo i krytycznie, przychodzą jakieś skrupuły czy rzeczywiście to co powiedział i zrobił podobało się Bogu...
Nosimy jakieś wyobrażenie o Chrystusie i chcielibyśmy jak najbardziej Go przypominać, być czuli, kochający, trzciny nadłamanej nie złamać, być cisi i pokornego serca, a tu widzimy, że jest w nas też coś przeciwnego, wybuchamy, nagadamy komuś, jesteśmy surowi, krytyczni, oceniający… Jakby powstawało w nas jakieś „rozdwojenie jaźni” … Nie chcemy tego całościowego obrazu siebie, ten drugi sprawia w nas jakieś wyrzuty, że to coś co Bogu się nie podoba, że przeczy postawie Chrystusa. Oczywiście, że tak też może być, potrzebujemy nauczyć się rozeznawać jakie były nasze intencje, czy coś robiliśmy z chęci odwetu, upokorzenia kogoś, czy raczej z troski o sprawy Boże, z miłości do człowieka, obrony wartości, zapanowania nad porządkiem i ładem… nie zawsze mamy możliwość zapanowania nad emocjami... Nie chodzi mi też o to, aby jakoś się usprawiedliwiać, ale mieć prawdziwy osąd sytuacji. Tak czy siak zawsze prosić Boga o miłosierdzie dla siebie i dla drugiego, jeśli nie czujemy się usprawiedliwieni w sercu. I mieć na uwadze to, że rozum zazwyczaj prowadzi nas utartymi ścieżkami, wbudowanymi opiniami innych ludzi, które nas dręczą, niekoniecznie są wyrzutem sumienia i pochodzą od Boga.
Chrystus nie był cukierkowaty, na co są też przykłady w Ewangeliach, potrafił być surowy, stanowczy, gniewać się, wygarnąć innym co myśli na temat ich postępowania… A, że życie na ziemi to raczej czyściec niż raj, więc różne nasze zachowania i postawy wykorzystuje Bóg, aby nas wychowywać.... Kryterium rozeznawania powinno być to czy wzrastamy w miłości do Boga i człowieka... On cały czas nas prowadzi do takiego stanu w miłości, w którym całkowicie upodobnimy się do Chrystusa, kochając również swoich nieprzyjaciół... Nie wszystko to co zbliża nas do Boga jednocześnie zbliży nas do drugiego człowieka, przynajmniej w tym życiu, i to nie będzie znaczyło, że brak nam miłości do niego... Jezus nie przyciągnął wszystkich ku sobie, Jego mowa dla niektórych była przykra, a za to co mówił i robił ludzie, którzy oczekiwali Mesjasza, skazali Go na śmierć...
Trzeba nam ciągle wybaczać i za wszystko dziękować co prowadzi nas ku Bogu, Jego łaska to nie tylko to co przyjemne, ale różne upokorzenia,które nas wydoskonalają... Nie ma innej drogi jak ta krzyżowa😇

 

wtorek, 2 sierpnia 2022

Nauka

 

Przedpołudniowa drzemka, mam sen.

Pokój połączony z kuchnią i jadalnią, mąż siedzi przy stole, coś robi, wydaje mi się, że je. Rozmawiamy. Dzieci też zajęte jakimiś czynnościami, dosyć cicho w domu. Kątem oka obserwuję co one robią, widzę, że stoją przed otwartą lodówką, taką dwu drzwiową, wysoką, po prawej stronie chłodziarka, po lewej zamrażarka, coś jakby popsuły, wyjęły pojemnik od kostkarki lodu i nie potrafią go włożyć z powrotem. Robię to za nie, pokazuję jak powinno być poprawnie. Potem  pokazują mi coś na szafce, niskiej komódce, myślałam, że wydrapały dziurę w lakierze, ale gdy się schyliłam zobaczyłam, że w  drzwiczkach były szybki, symetrycznie po obu stronach, gdy przyłożyłam oko, widziałam światło, ciepłe, o żółtym zabarwieniu i kolejną scenę… Zaprowadzam najmłodszego syna do szkoły, wchodzimy do środka i okazuje się, że już jest po dzwonku, nieliczne osoby, które przyszły w ostatniej chwili, przebierają się jeszcze przy szatniach. Szatnia syna jest zamknięta, na ławce siedzi jego kolega i przebiera buty, jest markotny i bardzo powoli się zbiera, jakby nie chciało mu się iść na lekcje, jego tata stoi w holu razem ze mną… Mówię do mojego syna, żeby poczekał na kolegę i razem poszli do klasy, ale kiedy ruszają, mój idzie w prawo, a tamten w lewo, każdy szuka na własną rękę, a my, rodzice przyglądamy się temu, tamten chłopiec nie jest w zasięgu mojego wzroku…  Mój syn, mówi, że mają lekcje w sali nr 9, wchodzi do klasy, ale tam starsze dzieci mają lekcję chemii. Stoję na środku  korytarza z ojcem kolegi syna, pod ścianą siedzi mała dziewczynka, jak z zerówki,  z długimi czarnymi włosami, jaskrawo różową  bluzką, kiedy nasz wzrok się spotyka, ona podnosi się z ławeczki  i ucieka. Szkoła duża, piętrowa, wiele sal, mówię temu ojcu, że nie ma sensu szukać zaglądając od sali do sali, musimy sprawdzić jaki oni mają plan lekcji, bo może ta została odwołana.  Ten, mówi, żeby się cofnąć do miejsca przy szatniach, tam na ścianie wisiał plan. Sprawdzamy i okazuje się, że przyszliśmy za wcześnie do szkoły. Lekcje naszych dzieci rozpoczynają się dopiero za dwie godziny,  o dwunastej… 

 

Sen, z którego można wyciągnąć naukę dotyczącą rozwoju duchowego, pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Jeśli człowiek, nie jest gotowy na kolejny krok, nie znajdzie swojej sali… Chemię w szkole wprowadza się w późniejszych klasach, ktoś na etapie nauczania początkowego jej nie pojmie i nie przyswoi… Dzieci muszą dojrzeć…  

Dorosły człowiek nieco na odwrót, musi stać się jak dziecko, aby osiągnąć Królestwo niebieskie, często tej postawy mu brakuje, bo sam uważa siebie za nauczyciela… Wtedy jego droga rozwoju, do pełnego zjednoczenia z Bogiem w miłości staje się dłuższa...

Słowa Jezusa podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu

26.02.2017

 "..Jestem rozkochany w swoim stworzeniu. Każdego dnia badam ludzkie serca, szukam przyjaciół, wystawiam ich na próbę i ciągle daję kolejną szansę wybrania Mnie. Zawsze robię pierwszy krok, bo tak czyni miłość. Nie zważam na upokorzenia, których doznaję, kocham i cierpię. Próby są konieczne, aby człowiek wzrastał, jest to Moja łaska dawana mu przez Miłość, aż podda Mi się całkowicie, tak, że Moja Boska natura będzie mogła swobodnie przenikać ludzką naturę, pochłaniając ją tak, że nie będzie widać różnicy. Jestem całkowicie posłuszny Ojcu, całkowicie uległy. To jest tak jak z przeszczepem narządów, aby organizm ich nie odrzucił muszą być zgodne- dawcy z biorcą. Tak samo i wy musicie się dopasować do Mnie. Choć Istota Boska, jako wyższa, zniża się do ludzkiej – niższej, to nie może się nią stać. Musicie się najpierw dostroić do Mnie, stać się posłusznymi i uległymi, abym mógł was tak przemienić, żeby Mój organizm nie odrzucił przeszczepu. Im większy upór człowieka, tym dłuższa droga. Wiesz, że wcale nie zwlekam, nie daję też prób, których nie pomagam pokonać. Wystarczy Mi tylko pragnienie, które okaże człowiek, aby Mnie pokochać tak jak Ja kocham, poświęci Mi czas, aby Mnie lepiej poznać, a Ja będę podsycał w nim ciekawość i gorliwość w poszukiwaniu, aż spotka Mnie na swojej drodze i zdziwi się jak jestem prosty, bliski, oddany, uległy. Nie wypuszczę go już ze swoich rąk wiążąc się z nim nierozerwalnym łańcuchem miłości. ..."

czwartek, 28 lipca 2022

Z Raju do wieczności

 


"Słowo, które Pan oznajmił Jeremiaszowi: «Wstań i zejdź do domu garncarza; tam usłyszysz moje słowa».  Zstąpiłem więc do domu garncarza, on zaś pracował właśnie przy kole. Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi. Wtedy Pan skierował do mnie następujące słowo: «Czy nie mogę postąpić z wami, domu Izraela, jak ten garncarz? - wyrocznia Pana. Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku."


Moje przemyślenia na koniec dnia, po różnych lekturach, nauczaniach, refleksjach, toczyły się wokół  życia wiecznego, raju, zjednoczenia z Bogiem...

Jeden ksiądz zwrócił moją uwagę na fragment z dzisiejszego pierwszego czytania, że Bóg przyrównując się do garncarza, stawia siebie jako tego, któremu, może nie wyjść naczynie, które tworzy... Jednak ma On tę moc, aby zacząć lepić od nowa, zrobić coś dobrego, ale innego...

Taka właśnie jest historia człowieka, naczynie zostało zniekształcone, nieposłuszeństwo pierwszych ludzi zaburzyło cały porządek we wszechświecie, natura ludzka została skażona, a Garncarz z tego co zostało zniszczone, ciągle lepi inne naczynia... Chcielibyśmy szybko osiągnąć zadowalający efekt końcowy, ale na uformowanie doskonałego człowieka, potrzeba czasu, poddania się gliny zręcznym palcom Garncarza...

Dzisiaj zadał mi ksiądz pytanie na Mszy co jest potrzebne w małżeństwie, aby się uświęcać... 

Odpowiedziałam, że bez Boga jest to niemożliwe, dlatego potrzebne jest życie sakramentalne małżonków, karmienie się Ciałem Chrystusa, które ma moc uświęcania... 

- Nie przekonała mnie pani do małżeństwa tą odpowiedzią - odpowiedział.

- Bo,  księdza Jezus pociągnął do kapłaństwa...

On uważał, że do uświęcenia potrzebna jest pokora... Bo Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje...

I jedno i drugie jest prawdziwe... Bez życia sakramentalnego nie ma pokory, jeśli się wierzy w nauczanie Jezusa...

Pod wpływem innych nauczań, w których było o życiu wiecznym, raju wygrzebałam z moich zapisków pewne treści, które rozważałam...

wkleję niżej, może posłużą komuś innemu do rozmyślań... 

Refleksja na temat przekazywania dzieciom pewnych podstawowych prawd, zasad, których mają się trzymać w życiu, aby iść właściwą drogą. Wynikała z mojej troski rodzica w czasach niepewnych,,, uważałam , że słowo, które do mnie przyszło, było tym najbardziej użytecznym na dany czas...Człowiek potrzebuje poruszać się w jakichś ramach, mieć do czego się odnieść, a nie tylko wiedzieć, że Bóg jest miłosierny... Bezsprzecznie jest i o tym cały czas ich przekonuję, że jest Miłością miłosierną, że żaden grzech nie jest wstanie Go zrazić, nigdy nie odepchnie człowieka, który szuka u Niego ratunku. Dla mnie ważne jest, abyśmy kiedyś całą rodziną spotkali się w Niebie... 

Jest to takie minimum, które na ten czas mogłam im przekazać, ale zaproszeni jesteśmy do czegoś więcej, do życia w zjednoczeniu z Bogiem w miłości i tu już są różne poziomy tego zjednoczenia... Szczytem dla mnie osiągalnym na ziemi jest zjednoczenie w miłości oblubieńczej, uważam, że  ta miłość, sprawia, że człowiek nie podlega pod sąd, omija czyściec, jest to bezpośrednia droga do nieba... 

12.04.2020 r., niedziela 

Zmartwychwstanie Pańskie 

Nie jest to dla mnie czas świętowania, wirtualny Kościół, wirtualna Liturgia, komunia duchowa dla większości wiernych. W Polsce możliwość uczestniczenia we Mszy max 5 osób. Czuję smutek, przygnębienie. To nie są święta, do świętowania potrzebna jest wspólnota, bliskość drugiego człowieka. To jest żałoba, płaczę, a Chrystus ze mną. Troska o ciało przewyższa troskę o ducha, rozum bierze górę nad sercem, wiarą, zwycięża pozorne dobro. Wszystko można sobie wytłumaczyć, żeby się dobrze poczuć. Rozmawiając z jedną osobą, osiemdziesięcioletnią, która chodziła codziennie do kościoła, nie mogła spędzić dnia bez Eucharystii, Komunii świętej, teraz ponad miesiąc siedzi w domu, nawet na zakupy nie chodzi, bo się boi, że zachoruje i umrze. Stwierdziła, że Msze święte, które ogląda w telewizji codziennie, a nawet kilka razy dziennie dają jej więcej niż jak była w kościele. Teraz czuje bliskość Jezusa, może się skupić i więcej korzysta przyjmując komunię duchową niż sakramentalną. 

 Komunia Sakramentalna to nie to samo co duchowa!!! Nie można ulegać odczuciom, dobremu samopoczuciu, tak karmią się protestanci, często emocje mylą z Bożą obecnością. Chrystus zmartwychwstał i zostawił nam siebie pod postacią Chleba Eucharystycznego, ten Chleb daje życie wieczne. Teraz karmią się kapłani, a wierni przyglądają się przed telewizorem. Chrystus cierpi w swoim ludzie, na pewno we mnie, przenika mnie ból. Wieczorem siedziałam sama przy stole, wznosiłam myśli do Boga, odnośnie tej sytuacji, w której znalazł się świat , co robić, co będzie dalej, jak rozpoznawać znaki. W telefonie mam aplikację Namiot Spotkania, w której losuje się fragment z Pisma Świętego do rozważania, wylosowałam Księgę Powtórzonego Prawa 5, 23-33, zaczęłam czytać, sięgnęłam do fragmentu, który był wyżej i dziwiłam się, że jest to odpowiedź na moje wcześniejsze pytania. Rozdział ten zaczyna się od przykazań danych Mojżeszowi przez Boga, staje się on pośrednikiem, przekazuje ludowi wszelkie Jego polecenia, prawa i nakazy jakich ma ich nauczyć. Jeśli będą wypełniali Boże przykazania, szli drogą wyznaczoną przez Boga to będzie się im dobrze powodziło i ich synom na wieki. To jest odwieczna rada i nakaz dla dzieci Bożych. Widzę, że świat odstąpił od Bożych przykazań, że powinien wykorzystać ten czas do zastanowienia się nad sensem swojego życia, nad jego kruchością, nad tym co jest ważne. To co było wcześniej do niczego dobrego nie prowadziło.

 - Mój Boże, świat odstąpił od Twoich przykazań, wielu idzie na potępienie. A my, Twoja reszta, czy nie odstąpiliśmy od wiary? Czy to była słuszna decyzja hierarchów, aby ograniczyć wiernym dostęp do Eucharystii, zamykać kościoły zostaliśmy bez pokarmu, który daje życie wieczne.

 - Nie ma sensu roztrząsać czy to była słuszna decyzja. Została podjęta, nie da się jej cofnąć, Ja ją respektuję. Przecież wiesz, że jestem z wami, nie zostawiłem was. 

To rozważanie było impulsem, aby przekazać dzieciom na wspólnej modlitwie, że co by się nie działo w ich życiu to powinni przestrzegać Bożych przykazań, jeśli od nich odstąpią, to mają wiedzieć, że zawsze mogą wrócić, żałować za grzechy, prosić Boga o przebaczenie, kiedy nie ma kapłana, a gdy będzie, to iść do spowiedzi, to jest warunek jedności z Bogiem i życia wiecznego. Mają uczyć przykazań swoje dzieci i być świadkami dla innych. Jesteśmy dziećmi Boga.

 

 13.02.2017 r. 

Bóg nie wypuszcza mnie ze Swych ramion, mówi, że już czas, aby zacząć działać, że jestem gotowa. Przekonuje, że Jego moc jest ze mną, żeby ścinać demonom głowy, że nie chce zwlekać, marnować czasu, że wszystko przygotował, aby zacząć ten bieg. Włożył mi do ręki miecz. Na krótką chwilę znika, przygotowuję wtedy obiad dzieciom, moja tęsknota wzrasta, szukam Jego obecności

 - O mój Boże, pragnę Cię, zanurz mnie w Sobie jeszcze głębiej, chcę Cię coraz lepiej poznawać, dostrój mój umysł do Ciebie, zwiększaj moje możliwości, nie pozwól jednak na to , aby moje pragnienia wypływały z próżności, pychy, chęci dominacji, chcę być mała, a Ty wielki we mnie. Jestem jak ta Ewa, która pragnie swojego męża, a on nad nią panuje. Boże, jesteś moim Panem. Wygoniłeś mnie z raju, a ja tęsknię za Tobą.

 - To była konieczność, kochana, ale nigdy cię nie zostawiłem, zawsze byłem z tobą, kochałem, tęskniłem, a każde moje uczucie jest tysiąckroć głębsze od tego, które ty odczuwasz. Teraz też tęsknię, chcę cię mieć już przy Sobie, tu gdzie jest twoje miejsce. 

Bóg płakał, z moich oczu również płynęły łzy. Odczuwałam Jego miłość, czułość, nostalgię i ból rozdzielenia. Ten dzień był wyjątkowy dla mnie, mogłam przytulić się do Jana Pawła II, pomyślałam o jego uśmiechniętych oczach, chciałam poczuć jego miłość i czułam ją, przychodziły obrazy jak  mnie tuli, całuje, mówi, że kocha, przenika całe moje ciało. Później tak samo przyszła do mnie Maryja, całowała, tuliła. Mówiła: 

- W Niebie wszystko jest możliwe, miłość jest prosta, to na ziemi jest skomplikowana.

 14.07.2017 r. 

Po trzech dniach skupienia na sobie, moim bólu, tęsknocie za odpoczynkiem, wreszcie mogłam poczuć miłość do Boga. Pragnęłam Go całą sobą, chciałam zanurzyć się w Absolucie, w Jego potędze, nieskończoności, pragnęłam Stwórcy i On przyszedł do mnie ze swoją miłością. Zdecydowany, władczy, namiętny, pełen żaru, Boski Małżonek. Przenikał moje ciało, które się prężyło, wyginało, a całe moje wnętrze wypełniało się różnorodnością doznań: szczęścia, radości, miłości, rozkoszy, ukojenia, pokoju, zachwycenia - intensywnych i jednoczesnych w odczuwaniu. Po jakimś czasie stało się nieruchome i osłabione, a dusza odpoczywała zanurzona w Bogu. Mówił o miłości do mnie – stworzenia, zachwycał się Swoim dziełem, ludzkim ciałem, odbieranym przez nie bodźcom.

(...)

 Tej nocy miałam wiele myśli, moich pytań, Bożego tłumaczenia odnośnie zaślubin z Bogiem, jedności dusz. Wyjaśnień udzielał mi również Karol ( JPII), przenikając mojego ducha, odczuwałam tę jedność z nim. Nie umiem opisać wszystkiego co rozumiałam , brakuje mi słów, pojęć, które mogłyby wyjaśnić to co niewyrażalne.  Zapiszę więc myśli, które teraz mnie nachodzą. Kiedy Bóg stworzył człowieka uznał, że nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam, ponieważ był stworzony na obraz i podobieństwo Boże, a Bóg jest Trójcą i nigdy nie jest sam. Człowiek potrzebował kogoś podobnego sobie, aby trwać w relacji międzyosobowej na wzór Boskiej, dał mu Ewę, aby dopełnili w sobie obraz Boży. We wzajemnej miłości, jedności, mogli być płodni, mogli kontynuować dzieło stworzenia. Kiedy po grzechu pierworodnym nie mogli już doświadczać Bożej miłości w taki sam sposób jak to było w raju, stracili możliwość "oglądania" Boga, jedyną formą zbliżenia się do tej Boskiej miłości stanowiła miłość łącząca ich miedzy sobą, pochwa niejako stała się bramą do nieba. Stanowiła połączenie dusz i ciał, całkowite oddanie drugiej osobie i otwarcie na życie - akt stwórczy. Bóg nie zostawił ich samych, jest w ich małżeństwie, Jego pierwotnym zamyśle i tam daje im odczuć pośród wielu odmian miłości ludzkiej tę szczególną, Oblubieńczą miłość. Z czasem małżonkowie zatracili tę świadomość, ich seksualność, która powinna prowadzić do Boga, stała się przyczyną grzechu, celem samym w sobie, egoistyczną potrzebą zaspokajania własnych pragnień, popędów, nad którymi nie chcą panować. Ludzie poszukujący Boskiej miłości jej namiastkę znajdują w seksie. Tej szczególnej Oblubieńczej miłości można doświadczyć nie będąc w związku małżeńskim z drugim człowiekiem. Bóg zaprasza każdego indywidualnie do stworzenia „ małżeństwa” doskonałego, poślubiając Jego samego, oddając się całkowicie Bogu na wyłączność. Objawił mi się jako Małżonek ( Oblubieniec), zaprosił do swojej "sypialni" i wierzę, że chce tam prowadzić każdego. Kiedy wypełnia mnie Boża miłość, bierze w posiadanie ducha, pobudza moje zmysły, to czego doświadczam jednoznacznie się kojarzy z tym co znam, rozumiem swoje ciało, jakby do mnie mówiło, a ja odczytuję tę mowę i poddaję się temu Bożemu prowadzeniu w całkowitej uległości. Ufna, szczera, „ naga”, niczego przed Nim nie ukrywam, nie wstydzę się, jestem kochana , całkowicie akceptowana i oddaję Mu tę otrzymaną miłość. Tak samo jest w miłości małżeńskiej.. Jest to dla mnie dosyć naturalne połączenie, Jezus - mężczyzna, ja -kobieta. Nie wiem co mówi w takiej sytuacji ciało mężczyzny, kiedy czuje podniecenie, czy nie jest naturalnym skojarzeniem, że pragnie kobiety? Czy chciałby łączyć się z mężczyzną? Jezus mówi, że potrzebuje mojej kobiecości, aby ułatwić mężczyźnie zespolenie z Nim , przyjmuję to na wiarę. Doświadczenie z połączeniem z Karolem też mnie o tym przekonuje. Będąc z nim doświadczałam tej samej miłości co Jezusa, oni się przenikali, byli obecni w tym samym czasie jako jedność w miłości, woli.

07.09.2017 r. 

Rano zaczął do mnie mówić Augustyn:

 - Czujesz moje pragnienie ciebie? 

- Tak. 

- Wiesz dlaczego możemy być sobie tak bliscy, dlaczego czujesz w ten sposób moją miłość? Dlatego, że mnie poznałaś i możesz w wyobraźni utworzyć mój obraz. Pomogła ci w tym moja szczerość, otwartość, pełne oddanie siebie innym. Będąc w ciele wszelkie poznanie dokonuje się za pomocą zmysłów. 

Wiele myśli kłębi mi się po głowie dzięki Augustynowi. Ogarniam całość dotychczasowego Bożego przekazu, analizuję co już rozumiem, na co powinnam zwrócić uwagę, co doprecyzować. Na pewno to czego doświadczam i co zapisuję jest rzeczywistością duchową duszy zjednoczonej z Bogiem, nie powinno się porównywać tego stanu, ani wprost naśladować w początkowym okresie rozwoju duchowego człowieka, gdzie nasza wola jeszcze nie w pełni podporządkowuje się woli Bożej. Najpierw musi nastąpić całkowite oczyszczenie zmysłów, wyzbycie się wszelkiej pożądliwości i przywiązania do czegokolwiek i kogokolwiek poza Bogiem. Kochając drugiego człowieka należy badać czystość naszych pragnień. Miłość ludzka często nie jest odbiciem Bożej miłości, ale jest zanieczyszczona . Kiedy dojdzie człowiek do stanu, w którym najważniejszym pragnieniem w jego życiu będzie miłość do Boga i pełnienie Jego woli, objawi mu się On jako Oblubieniec, a nie będzie to inaczej niż właśnie za pomocą zmysłów, gdyż nie może człowiek w ciele doświadczyć rzeczywistości duchowej w inny sposób. W tym zjednoczeniu Bóg pragnie mieć zmysły człowieka do swojej dyspozycji. Chce abyśmy Go lepiej poznali, bardziej kochali, czerpie z tego co znamy, sięga do naszej pamięci, tworzy obrazy, które potęgują odczuwanie, w symboliczny sposób pokazują rzeczywistość duchową, dają zrozumienie. Ale my boimy się uwolnić to co w nas zmysłowe, chcielibyśmy, aby Bóg czerpał tylko z tego co nam się wydaje za stosowne. Zupełnie nie chcemy przyjąć, że może chcieć naszej nagości, pocałunków, dotyku, naszego podniecenia, wzwodów, orgazmów, z którymi do tej pory trzeba było walczyć. W jedności z Bogiem to wszystko jest dozwolone, Bóg wykorzystuje to do wzrostu człowieka w miłości, buduje szczególną z Nim wieź, swobodę, szczerość, całkowitą wolność. Kochający się małżonkowie taki stan osiągają łącząc się w akcie seksualnym, który powoduje wyjątkową szczerość w rozmowie, otwartość, bardzo zbliża do siebie

poniedziałek, 11 lipca 2022

Klejnoty i życie wieczne

 


 (Mt 19,27-29)
Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” Jezus zaś rzekł do nich: „Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach i będziecie sądzić dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”.

 Czego ja oczekuję od Jezusa? O tym na końcu, tymczasem...

Sięgam pamięcią wstecz i doskonale pamiętam, że na samym początku, gdy świadomie chciałam Go poznać, iść za Nim - pragnęłam ratunku przed potępieniem...

 Kiedyś, gdy moja najstarsza córka szła do I Komunii świętej, zbliżały się Święta Wielkanocne, miałam poczucie, że należy pójść do spowiedzi, rozmawiałam o tym z mężem, że jakie świadectwo my dajemy dzieciom, chodzimy do Kościoła, a nie przystępujemy do Komunii... Ta pierwsza Komunia dziecka, spowiedź, rekolekcje, które się wtedy odbywały, które prowadził egzorcysta z Białorusi, wywarły na mnie takie wrażenie, że leżąc wieczorem w łóżku rozmyślałam o Bogu. Nagle przyszedł na mnie taki strach, że Bóg mi nie wybaczy moich grzechów, zaczęłam płakać i prosiłam Jezusa, żeby mnie uratował, bo ja nie chcę być potępiona... Tak chlipałam, potem się uspokoiłam... Odpowiedź przyszła do mnie we śnie...Pamiętam ten sen tak wyraźnie do dziś... W mojej kuchni, przy lodówce stał Jezus, w białej długiej tunice... Wyciągał do mnie dłonie, na których trzymał coś w rodzaju bułki rozkrojonej na pół, ale nie do końca, jeden kraniec był złączony. Wyglądało jak teraz są takie bułki paluszki (ćwiartki bagietki). Podawał mi tę bułkę i mówił: " Wszystko o czym myślisz stanie się, tylko musisz w to wierzyć, musisz wierzyć". 

Kładł nacisk na słowo "wierzyć"...

Potem, pragnęłam Go kochać tak jak na to zasługuje, pragnęłam Go lepiej poznać, chciałam, aby mnie nauczył Go kochać i to się działo, w tak szybkim tempie, mój zapał nie słabł, ludzie, którzy byli wokół mnie pomagali w tym bardzo...

To była i jest pasjonująca przygoda, odkrywania Boga  Człowieka - Jezusa Chrystusa, potem doświadczenie całej Trójcy Świętej...

Trudno było się czegokolwiek spodziewać, przyjmowałam to co zostało mi podarowane... Któregoś razu była mowa o klejnotach... 😊

 27.06.2015 

Kiedy szłam spać rozmawiałam z Jezusem 

- Dzisiaj chciałbym cię obdarować Moimi klejnotami, czy chcesz tego? 

- Jeśli Ty chcesz tego dla mnie. 

- Chcę. 

Zaczęłam wyobrażać sobie jak te klejnoty będę odczuwać. Czy to są stygmaty. Usłyszałam wtedy 

 - Nie wyobrażaj sobie jak to będzie wyglądać, nie jesteś wstanie tego ogarnąć, poddaj się Memu działaniu. 

Wymieniliśmy jeszcze słowa miłości i nie wiem kiedy zasnęłam. Około godziny 2.30 poczułam przenikanie Ducha Świętego, przechodziły mnie dreszcze, czułam miłość i oddanie. Jezus powiedział:

 - Będziesz pić z Mego kielicha, daję ci tylko jedną kropelkę. Przyoblekam cię w Siebie. Daję ci koronę cierniową, baty na plecy ( wtedy poczułam jakby dreszcz na plecach), Mój krzyż do dźwigania, gwoździe do rąk i nóg. Opluwanie, wyszydzanie. Jesteśmy Jedno.

Dziwiłam się, że czuję radość, uniesienie z otrzymania takich klejnotów. Jezus wtedy powiedział, że bał się idąc na śmierć, ale robił to z "radością" i ochotą. Przepełniała Go wielka miłość do stworzeń, cieszył się, że wyrwie nas z sideł szatana, że będziemy Jego własnością, że da nam życie. Ma być to kolejny etap w moim rozwoju duchowym. Przyobleczenie w Jezusa sprawi, że mam rozsiewać Jego zapach na innych, że będę widziała różnicę w stosunku do tego co było dotychczas. Wszystko co mnie spotyka jest tak niewiarygodne, że kiedy się dzieje i jestem zatopiona w Bożej obecności nie mam wcale wątpliwości, że to pochodzi od Niego. Zapowiada co się stanie i to się dzieje, natomiast później poddaję w wątpliwość to wszystko, czy naprawdę się wydarzyło.

 Jezus mi niedawno powiedział, że kiedy mam wątpliwości, nie powinnam stronić od Niego, że tym bardziej powinnam się na Niego otworzyć, żeby On mógł działać, żeby była między nami relacja potrzeba intymności i zażyłości, a kiedy nie będę Go do siebie dopuszczać On nie wtargnie siłą. 


Oczekuję, że Jezus w godzinie mojej śmierci wyjdzie mi na spotkanie osobiście i weźmie do nieba z pominięciem czyśćca i wierzę, że tak właśnie będzie...

sobota, 25 czerwca 2022

Rodzina w sercu Boga

 

 


 Dzień spędzony w gronie rodzinnym, refleksje związane z czytanymi artykułami na temat zakończenia X Spotkania Rodzin w Watykanie. Słowa papieża Franciszka, o dzieleniu się miłością wynoszoną z rodziny z innymi, odniosły mnie do moich zapisków i tego jak mnie uczył Jezus dzielić się Jego miłością... Bez Jego serca, tylko z naszymi wątłymi siłami nie za bardzo to nam wychodzi...


31.05.2015 

Mieliśmy gości, bo były Michałka urodziny. Byłam niezadowolona z siebie, bo rozmowy toczyły się nie po mojej myśli. Teściowa brała sobie do serca moje słowa i towarzyszyły temu złe emocje. Nie cieszyłam się z gości i wtedy Jezus uświadomił mi, że On ich kocha, że powinnam kochać ludzi tak jak On, wykorzystywać sytuację, że mogę z nimi być i okazywać im miłość. 

Przepraszałam Go później za to, a On mnie pocieszał, że umarł za wszystkie moje grzechy przeszłe i przyszłe, że wie co ja zrobię i to wcale nie zmienia Jego miłości do mnie. Powiedział, że czeka mnie w nocy niespodzianka. 

Około godziny 2 w nocy obudził mnie Bóg Ojciec. Wiedziałam, że to On, miałam taką wewnętrzną pewność, mówił, że jest moim Stworzycielem, że jest wszechwładny, potężny, że mnie kocha, zawsze się o mnie troszczył i cieszy się, że w końcu może mnie tulić w swoich ramionach. Później głaskał mnie po policzku i czole.( obraz wyobrażeniowy) Powiedział, że chce mnie pocałować i wtedy mój język zaczął lekko drżeć, a następnie w dół ciała przeszedł przeszywający aż do szpiku dreszcz z uczuciem miłości, upojenia, rozkoszy. Później mówił mi o Jego miłości do mnie, że chce żebym ją poczuła, wtedy moje serce i cała dusza jakby były przyciągane do Niego, tak mocno i z takim pragnieniem kochania Go, że duszy wydawało się, że żyć nie może bez Boga. Szeptałam wtedy: "Tatusiu, och Tatusiu". Powiedział, że gdyby Jezus nie dał mi swojego serca nie mogłabym tego poczuć. On tak kocha Jezusa, a Jezus Jego i to co czułam to tylko kropelka jaką mogłam na dzień dzisiejszy znieść. Mówił też, że przemienia mój umysł, abym znała Jego wolę i abym mogła poznawać Jego tajemnice. 

W dzień nawiedzał mnie Bóg Ojciec zalewając miłością. Pomyślałam, że teraz, gdy żywię tak wielkie uczucie do Stwórcy, jakby mniej kocham Jezusa. Jezus mi odpowiedział, że nie powinno mnie to niepokoić, bo On jest kochany w Ojcu. On i Duch Święty są w Ojcu, więc gdy kochamy Ojca Oni również są kochani, tak samo gdy kochamy Jezusa to Duch Św. i Ojciec są uwielbieni w Nim.

czwartek, 9 czerwca 2022

Do kapłanów


 

Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich [J 17,26]

 

Dziś święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana 

uważam, że to najlepszy moment, aby podzielić się tym co słyszałam podczas mojego rozmyślania na temat kapłaństwa

 

 21.04.2018 r. 

Wieczorna Msza Święta ( niedzielna intencja o powołania kapłańskie) 

Myślałam o kapłanach, także o tym, że oddając się na wyłączność Jezusowi, oddają się również mi, noszę ich w swoim sercu, kocham. Widzę obraz, kiedy ksiądz całuje ołtarz, czuję jakby mnie całował. Kiedy ksiądz zaczął mówić abyśmy przeanalizowali jaki stosunek mamy do kapłanów zaczęłam słyszeć fragmenty przekazu odnośnie kapłaństwa, które Jezus miał mi dokończyć w domu. Pisałam kawałkami przez trzy dni, ciągle coś mnie rozpraszało, miałam zmęczony umysł. 

- W czasach, które nadchodzą, a nawet już są, nie będzie licznych powołań kapłańskich. Grzech coraz bardziej zakorzeni się w świecie, w rodzinach, uszy ludzkie będą zamknięte na  Moje wezwania. Ci, którzy odpowiedzą na Mój głos będą odznaczali się wielkim hartem ducha, prostotą, otwartością na drugiego człowieka, kapłaństwo nie będzie dla nich zaszczytem, ale misją zatracania siebie dla drugiego człowieka, uniżeniem, pokorną służbą bez wyniosłości, poczucia wyższości. Ich autorytet będzie wypływał z okazywanej ludziom miłości, która będzie czyniła cuda, prowadziła zagubione dusze do Mnie. Teraz niektórym wydaje się, że ich konsekracja czyni ich lepszymi od świeckich, bardziej godnych szacunku i uznania przez sam fakt złożenia ślubów, ale Ja nie mam względu na osoby, znajduję niejednokrotnie więcej miłości i pokory u osób świeckich niż tych, którzy poświęcili Mi swoje życie. Kapłaństwo Moich wybranych ma pokazywać Mnie – Chrystusa, wtedy otoczone będzie Moją chwałą, pełne mocy, heroiczne, owocne. Nic nie jest wart kapłan, który nie ma ze Mną nic wspólnego, jest zgorszeniem dla wielu, anty świadectwem, wszystko co robi szkodzi Mojemu Kościołowi, sakramenty, których udziela nie zbliżają ludzi do Mnie, puste jest również jego błogosławieństwo, nie ma w nim Mnie. Akceptując grzechy ściąga potępienie na siebie i innych.

Następnego dnia obudziły mnie słowa będące dalszym ciągiem wczorajszej wypowiedzi:

 - Zamiast głosić Moją Ewangelię zatruwa swoją nauką społeczność, w której żyje. Wiele wilków przedostało się do Mojej owczarni, nie Ja ich powoływałem. Inni, którzy nie byli zanurzeni we Mnie nie byli dostatecznie silni, aby wytrwać w czystej wierze. Tych pragnę na nowo przyciągnąć do Mojego serca. Są jednak nadal w Moim Kościele synowie Moi umiłowani, kochający Prawdę, oddani swemu Panu, o sercu wiernym, gorliwie wypełniający swoje posłannictwo, którzy cierpią prześladowania z powodu tych pierwszych – kapłanów judaszowych. To oni są filarami i podporą Mojego Kościoła, ich proszę o pomoc i troskę o innych kapłanów, którzy są mniej wytrwali, aby byli dla nich oparciem i żywym przykładem braterstwa. Przylgnijcie bardziej do Mojego serca, chcę wylewać na was strumienie Mojej miłości, dam każdemu to czego potrzebuje. Moja miłość sprawi, że wasze jarzmo będzie słodkie, a brzemię stanie się lekkie. Oddajcie się w opiekę Mojej Matce, Ona was poprowadzi bezpieczną drogą, przytuli do swojego matczynego serca, które zna każdą ranę, jest troskliwe i współczujące jak żadne inne, czułe i kochające ze spojrzeniem utkwionym w każdego z was jak we Mnie samego. 

(Urwałam przekaz, powróciłam do niego kolejnego dnia.) 

Pragnijcie też zanurzyć się w Mojej miłości oblubieńczej, „poczuć” smak rozkoszy niebiańskich całkowitego (trwałego) zjednoczenia ze Mną na wielki, już tu na ziemi. Pragnę tych nierozerwalnych więzów miłości bardziej niż czegokolwiek, dają one zbawienie, upodabniają do Mnie – Oblubieńca. Chcę uczynić was żywymi płomieniami miłości, która nigdy nie gaśnie, rozpala inne serca. Nie bójcie się skosztować miłości, którą poznali wcześniej małżonkowie, a którą Ja wam daję, wypływającą z głębokości ducha zespolonego ściśle z Moim Duchem. To dla was stworzyłem małżonkę, wybrałem miejsce i czas , aby była pomocą w poznaniu Mojej miłości oblubieńczej, przyjmijcie ten dar.

 

 

piątek, 3 czerwca 2022

Komunia Święta

 


Przeczytałam dzisiaj artykuł na temat udzielania Komunii świętej osobom innych wyznań, zaczęłam szukać w swoich notatkach to co ja zapisałam, przy nieco innym problemie, Komunii dla rozwodników w ponownych związkach... Myślę, że Jezus wyraża się jasno i można zastosować tę odpowiedź również do problemu interkomunii, gdzie wydaje mi się, że sprowadza się Eucharystię do Uczty, pomijając jej wymiar Ofiarniczy...


03.01.2018 r. 

 Zadzwoniła do mnie koleżanka zaniepokojona posunięciami Papieża Franciszka, w sprawie wolnej ręki dla poszczególnych Episkopatów danych krajów odnośnie przyjmowania Komunii świętej dla rozwodników żyjących w ponownych związkach. Pytałam o to Jezusa, który powiedział: 

„ Kościół, w którym nie przestrzega się Moich praw, nie respektuje przykazań - NIE PRZETRWA, nie pomogą mu żadne reformy. To nie Ja mam dostosowywać się do człowieka, ale człowiek ma uznać przede Mną, że jest grzesznikiem, przyjść do Mnie ze skruszonym sercem a Ja go podźwignę, uleczę wszelkie rany i zapiszę na nowo w jego sercu Moje prawa. Moja nauka jest prosta i przejrzysta , kiedy Moja Osoba będzie na pierwszym miejscu wszystko inne będzie na właściwym miejscu w życiu człowieka. Zastanówcie się komu chcecie służyć : diabłu czy Mi – waszemu Panu, który z miłości do was oddał swoje życie? Krwawi Moje serce, kiedy Moi wybrani idą na ustępstwa, aby przypodobać się światu. Ja nie jestem z tego świata. Ustanowiłem was szafarzami w rozdawaniu Mojego Ciała, kto przyjmuje Je niegodnie, ściąga na siebie potępienie, nie bierzcie za to odpowiedzialności. Macie pokazywać prawdę, a nie wprowadzać zamęt wśród maluczkich ( wśród słabych w wierze). Jesteście depozytariuszami prawd wiary, macie jej strzec i nie zniekształcać Mojego nauczania. Nie ma komunii ze Mną ten kto żyje w grzechu i nie pragnie z nim zerwać. Jakim wzmocnieniem mam być dla kogoś kto sam zrezygnował z chęci abyśmy stanowili jedność?”