poniedziałek, 11 lipca 2022

Klejnoty i życie wieczne

 


 (Mt 19,27-29)
Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” Jezus zaś rzekł do nich: „Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach i będziecie sądzić dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”.

 Czego ja oczekuję od Jezusa? O tym na końcu, tymczasem...

Sięgam pamięcią wstecz i doskonale pamiętam, że na samym początku, gdy świadomie chciałam Go poznać, iść za Nim - pragnęłam ratunku przed potępieniem...

 Kiedyś, gdy moja najstarsza córka szła do I Komunii świętej, zbliżały się Święta Wielkanocne, miałam poczucie, że należy pójść do spowiedzi, rozmawiałam o tym z mężem, że jakie świadectwo my dajemy dzieciom, chodzimy do Kościoła, a nie przystępujemy do Komunii... Ta pierwsza Komunia dziecka, spowiedź, rekolekcje, które się wtedy odbywały, które prowadził egzorcysta z Białorusi, wywarły na mnie takie wrażenie, że leżąc wieczorem w łóżku rozmyślałam o Bogu. Nagle przyszedł na mnie taki strach, że Bóg mi nie wybaczy moich grzechów, zaczęłam płakać i prosiłam Jezusa, żeby mnie uratował, bo ja nie chcę być potępiona... Tak chlipałam, potem się uspokoiłam... Odpowiedź przyszła do mnie we śnie...Pamiętam ten sen tak wyraźnie do dziś... W mojej kuchni, przy lodówce stał Jezus, w białej długiej tunice... Wyciągał do mnie dłonie, na których trzymał coś w rodzaju bułki rozkrojonej na pół, ale nie do końca, jeden kraniec był złączony. Wyglądało jak teraz są takie bułki paluszki (ćwiartki bagietki). Podawał mi tę bułkę i mówił: " Wszystko o czym myślisz stanie się, tylko musisz w to wierzyć, musisz wierzyć". 

Kładł nacisk na słowo "wierzyć"...

Potem, pragnęłam Go kochać tak jak na to zasługuje, pragnęłam Go lepiej poznać, chciałam, aby mnie nauczył Go kochać i to się działo, w tak szybkim tempie, mój zapał nie słabł, ludzie, którzy byli wokół mnie pomagali w tym bardzo...

To była i jest pasjonująca przygoda, odkrywania Boga  Człowieka - Jezusa Chrystusa, potem doświadczenie całej Trójcy Świętej...

Trudno było się czegokolwiek spodziewać, przyjmowałam to co zostało mi podarowane... Któregoś razu była mowa o klejnotach... 😊

 27.06.2015 

Kiedy szłam spać rozmawiałam z Jezusem 

- Dzisiaj chciałbym cię obdarować Moimi klejnotami, czy chcesz tego? 

- Jeśli Ty chcesz tego dla mnie. 

- Chcę. 

Zaczęłam wyobrażać sobie jak te klejnoty będę odczuwać. Czy to są stygmaty. Usłyszałam wtedy 

 - Nie wyobrażaj sobie jak to będzie wyglądać, nie jesteś wstanie tego ogarnąć, poddaj się Memu działaniu. 

Wymieniliśmy jeszcze słowa miłości i nie wiem kiedy zasnęłam. Około godziny 2.30 poczułam przenikanie Ducha Świętego, przechodziły mnie dreszcze, czułam miłość i oddanie. Jezus powiedział:

 - Będziesz pić z Mego kielicha, daję ci tylko jedną kropelkę. Przyoblekam cię w Siebie. Daję ci koronę cierniową, baty na plecy ( wtedy poczułam jakby dreszcz na plecach), Mój krzyż do dźwigania, gwoździe do rąk i nóg. Opluwanie, wyszydzanie. Jesteśmy Jedno.

Dziwiłam się, że czuję radość, uniesienie z otrzymania takich klejnotów. Jezus wtedy powiedział, że bał się idąc na śmierć, ale robił to z "radością" i ochotą. Przepełniała Go wielka miłość do stworzeń, cieszył się, że wyrwie nas z sideł szatana, że będziemy Jego własnością, że da nam życie. Ma być to kolejny etap w moim rozwoju duchowym. Przyobleczenie w Jezusa sprawi, że mam rozsiewać Jego zapach na innych, że będę widziała różnicę w stosunku do tego co było dotychczas. Wszystko co mnie spotyka jest tak niewiarygodne, że kiedy się dzieje i jestem zatopiona w Bożej obecności nie mam wcale wątpliwości, że to pochodzi od Niego. Zapowiada co się stanie i to się dzieje, natomiast później poddaję w wątpliwość to wszystko, czy naprawdę się wydarzyło.

 Jezus mi niedawno powiedział, że kiedy mam wątpliwości, nie powinnam stronić od Niego, że tym bardziej powinnam się na Niego otworzyć, żeby On mógł działać, żeby była między nami relacja potrzeba intymności i zażyłości, a kiedy nie będę Go do siebie dopuszczać On nie wtargnie siłą. 


Oczekuję, że Jezus w godzinie mojej śmierci wyjdzie mi na spotkanie osobiście i weźmie do nieba z pominięciem czyśćca i wierzę, że tak właśnie będzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz