niedziela, 25 lipca 2021

Modlitwa dla...

  


Napisałam kiedyś modlitwę z myślą o jednej osobie, która często do mnie dzwoniła, aby porozmawiać o swoich problemach duchowych, przychodziła na modlitwy wstawiennicze, a mimo to jeszcze mnie prosiła o modlitwę. Po jednej takiej rozmowie pomyślałam, dlaczego sama nie prosi Boga, o różne rzeczy, czy Bóg jest głuchy na modlitwy swoich dzieci? Dlaczego ona uważa, że moja modlitwa jest bardziej skuteczna . Napisałam tekst modlitwy, ale nigdy go nie dałam tamtej osobie, teraz nie mam z nią kontaktu, ale może ktoś inny będzie chciał wykorzystać moje słowa w swojej modlitwie...

Panie Jezu, stoję teraz przed Tobą ze skruszonym sercem i proszę o ratunek. Wybacz mi wszystkie moje grzechy, zaniedbania. Wybacz mój brak miłości do Ciebie , mojego Pana i Zbawiciela. Naucz mnie kochać Ciebie tak jak na to zasługujesz, zabierz moje serce kamienne a daj mi Twoje, pełne miłości. Otwórz moje oczy, abym mogła Cię lepiej widzieć, w Twoich dziełach, w drugim człowieku. Spraw, abym była Tobie posłuszna. Daj mi Twojego Ducha Świętego, aby nauczył mnie Twoich praw, aby mnie uświęcał, gdyż pragnę się Tobie podobać i być Ci wierna. Uwolnij mnie, proszę, od wszelkich skutków moich grzechów, od konsekwencji grzechów moich przodków. Uzdrów moją duszę i ciało, abym mogła żyć w wolności dziecka Bożego i cieszyć się Twoją miłością. Amen

wtorek, 20 lipca 2021

Myśli, słowa

 Przepisuję zapiski, które robię na temat mojego życia duchowego, aby wysłać księdzu, który jest moim opiekunem duchowym. Tu fragment rozmyślania na temat nieustannej modlitwy i myśli, które pochodzą z różnych źródeł, a które uczę się rozróżniać...

Myślę też na temat modlitwy, spotkania z Bogiem, że cisza temu sprzyja – skupieniu na Nim. Moje życie jest nieustanną modlitwą, wszystko z Nim robię. Kocham w każdej sekundzie mojego życia, rozmyślam o Nim przy różnych czynnościach, albo o Jego sprawach, o ludziach których stawia na mojej drodze, o tym aby wstawiać się za nimi. Nie szukam Go, patrzę na świat Jego oczami, On we mnie oddycha. Zatrzymuję się na czytanie Pisma Świętego, szukanie w nim odpowiedzi, ale one przychodzą do mnie przez piosenkę, wiersz, słowo drugiego człowieka, są jak światła rzucane z różnych stron, a umysł kiedy ma je zarejestrować, nagle się otwiera na to światło… Czasem powiem coś bezwiednie, napiszę i potem wiem, że to było po coś, jest określona reakcja zwrotna na to słowo, przychodzi zrozumienie. Widzę jak między te słowa, myśli wchodzi zła myśl, która miesza. W pierwszej chwili działa na emocje, a później jest dla mnie jasna, wyrazista. Bożej myśli nic nie może przeszkodzić, mogę słuchać muzyki, czytać coś, a ona przebija się przez tamte… Wiem, że jestem niezrozumiana, osamotniona w tym doświadczeniu. Kiedy mówię jak ja odbieram to co duchowe to często przychodzi do mnie myśl, że się wymądrzam, jestem pyszna, zbyt pewna siebie, nieposłuszna… Tak mogą mnie odbierać inni, rozważam to…

niedziela, 18 lipca 2021

Cichy, pokorny i czuły


Oto mój Sługa; którego wybrałem,
Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie.
Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom.
Nie będzie się spierał ani krzyczał,
i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu.
Trzciny zgniecionej nie złamie
ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi.
W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą. Mt 12, 18- 21

Zastanawiałam się kiedyś jak to by było, gdyby nagle przede mną stanął Jezus w ciele. Jak bym się zachowała, co czuła, czy byłabym swobodna, czy skrępowana... Ciało ludzkie jest ograniczone w odbiorze. Zmysły zatrzymują nas na powierzchni. Napotkane miłosne spojrzenie onieśmiela, mimika twarzy sprawia, że snujemy różne domysły, zwracamy uwagę na tembr głosu, ważne jest dla nas, to w jaki sposób ktoś do nas mówi. To wszystko tworzy dystans, w duchu tego nie ma. Jest  spotkanie osób w atmosferze miłości, całkowitej akceptacji, w Prawdzie, która nie potępia, ale oczyszcza, umacnia, podnosi człowieka... Nie każdy jednak dochodzi do takiego stanu, że może na modlitwie doświadczać przedsmaku nieba, wszystko to jest możliwe dla tych co postępują w miłości, a najprostszym sposobem jest życie sakramentalne połączone z modlitwą... Wiara bez tych więzi słabnie, a miłość nie może się rozwinąć.... 

... Jezus został z nami w Najświętszym Sakramencie, w widzialnym dla nas znaku, a jednak ukryty.  Rzeczywiście jest  cichy i pokornego serca, nie spiera się, nie krzyczy, nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi tlącego się knotka. Wszystko można Mu powiedzieć, nie będzie zdziwiony, nie będzie robił głupich min, wypominał, złościł się... Trzeba tylko pozwolić Mu się kochać, uwierzyć, że JEST, czeka na nas, aby pojednać nas z Ojcem... Kiedy odważymy się na szczerość przed Bogiem, pozostaje jeszcze to co najtrudniejsze dla nas (dla mnie takie było),  pójść i wyznać swoją winę w konfesjonale, kiedy nie widzimy Chrystusa, a kapłana, człowieka takiego jak my, z różnymi słabościami, przez którego Jezus odpuszcza nam nasze winy... Strach ma wtedy wielkie oczy i zły duch robi wszystko, aby nas od tego odciągnąć... Zadziwiające z jaką łatwością potrafimy opowiadać znajomym co głupiego nawywijaliśmy w życiu, a to samo wyznać z żalem w konfesjonale sprawia taki opór.  A kiedy się odważymy na tę szczerość, okazuje się, że to była piękna, oczyszczająca chwila, a często kapłan równie przejęty jak my, którzy przed nim otwieramy swoje serce.

Sakramenty są siłą Kościoła, najprostszym sposobem na zjednoczenie się z Bogiem i osiągnięcie zbawienia ... Chrystus ułatwił nam to spotkanie jak tylko można, a jednak my odrzucamy ten dar...

Spróbuj zdobyć się na całkowitą szczerość przed Bogiem i drugim człowiekiem, poznać lepiej nauczanie Kościoła a zobaczysz, że Chrystus jest obecny pośród swego ludu... 



piątek, 16 lipca 2021

Modlitwa do Matki Bożej Szkaplerznej św. Rafała Kalinowskiego

 

Modlitwa do Niepokalanej odmawiana przez św. ojca Rafała Kalinowskiego

*
O błogosławiona Panno Niepokalana,
ozdobo i światłości góry Karmel,
która okiem szczególnej dobroci patrzysz na każdego,
który twą świętą odziany jest szatą,
spojrzyj i na mnie łaskawie
i okryj mnie płaszczem swej macierzyńskiej opieki.

Wspomóż mą słabość swoją potęgą,
oświeć swą mądrością ciemności mojego serca,
pomnażaj we mnie wiarę, nadzieję i miłość.
Racz ozdobić moją duszę takimi łaskami i cnotami,
aby zawsze była miłą twemu boskiemu synowi i tobie.
Nie odstępuj mnie nigdy w życiu,
pociesz mnie przy śmierci Swoją najwdzięczniejszą obecnością
i przedstaw mnie Najświętszej Trójcy
jako dziecko swoje i sługę Tobie oddanego,
abym Cię w niebie wiecznie chwalił i wielbił. Amen

środa, 14 lipca 2021

Świadectwo cd.

 «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić..." Mt 11, 25- 27

Stać się jak ten prostaczek, aby Ojciec zechciał nam się objawić przez Syna, proste i trudne zarazem. Zastanawiałam się dlaczego tyle lat musiało upłynąć, żebym zrozumiała co to znaczy uwierzyć w Jezusa Chrystusa, sercem przyjąć tę wiarę i wytrwać w niej. Nie pozwolić, aby relacja ostygła... Własnymi siłami nie jest człowiek wstanie tego dokonać, bez modlitwy, współpracy z łaską, bez ciągłego stawania w prawdzie, bez karmienia się Ciałem Chrystusa, jesteśmy puści w środku...Zerwać z grzechem, zapragnąć zmiany, zdobyć się na szczerość, ukorzyć... Prawdą było, że nie kochałam Boga, nie kochałam Jezusa, bo Go nie znałam... Zaczęłam od szczerej rozmowy z Nim, mówiłam: nie kocham Cię, bo Cię nie znam, naucz mnie kochać Ciebie, tak jak na to zasługujesz... Nie wlał mi wiedzy o sobie w cudowny sposób, tak jak św. Pawłowi, ale pozwolił dostrzegać znaki swojej obecności. Kiedy nie wierzyłam, że wybaczył mi moje grzechy, przyśnił mi się  jak stał w mojej kuchni, przy lodówce, wyciągał do mnie ręce, w których trzymał coś w rodzaju rozkrojonej nie do końca bułki , dawał mi mówiąc, że mi wybaczył , żebym tylko wierzyła, powtórzył dwa razy : "wierz tylko"...To był taki sen, którego nie można było zapomnieć... Zrozumiałam, że daje mi pokarm na drogę i jest nim Eucharystia... Mówił przez przeczytane słowo Boże, odpowiadał przez drugiego człowieka, głównie kapłana, który akurat podczas kazania odniósł się do czegoś o co pytałam Boga... Postawił też na mojej drodze ludzi, dzięki którym mogłam się rozwinąć pełniej, szybciej... Kiedy mój syn poszedł do zerówki  poznał tam kolegę,  którego bardzo polubił, rodzice siłą rzeczy musieli się poznać, w ten sposób chłopcy mogli częściej się ze sobą bawić po lekcjach, a mamy porozmawiać. Codziennie odbierałyśmy dzieci ze szkoły, oni bawili się na boisku szkolnym, a my prowadziłyśmy rozmowy, na różne tematy, ale to co nas pociągało to były właśnie tematy duchowe, tak budowała się przyjaźń... Ja, konserwatystka, dla której Odnowa w Duchu Świętym była koniem trojańskim w Kościele katolickim, zaczytywałam się żywotami świętych, codziennie chodziłam na Mszę i zachęcałam ją do tego samego,  ona wtedy zafascynowana charyzmatami, modlitwą o uzdrowienie, biorąca udział w spotkaniach wspólnoty, niemożliwym było, aby nie było miedzy nami tarć i sprzeczek. Z czasem nauczyłyśmy się  akceptować odmienne drogi podążania do Boga. Ja, w ten sposób poznawałam czym są charyzmaty, na wspólnych spotkaniach naszych małżeństw ona inicjowała modlitwę spontaniczną, jej mąż grał na gitarze i  uczył nas piosenek, czytaliśmy i rozważaliśmy wylosowane przez każdego fragmenty Pisma Świętego, a przy tym poruszaliśmy też różne tematy małżeńskie... Tak następował mój rozwój... Z czasem Bóg, sporadycznie, zaczął mnie uczyć innej formy komunikacji z Nim, dziwiłam się, kiedy zobaczyłam migawkę obrazu przy zamkniętych oczach, albo zarejestrowałam myśl, która była jakąś inną myślą, jakby nie moją, która wchodzi między moje  myśli... Zalewał mnie falą rozkosznej miłości, która skłaniała mnie do kochania Go, całkowitego oddania, uwielbienia... Tak mnie ku sobie pociągał, uwodził, abym nie ustawała w pragnieniu czegoś więcej... Po trzech latach od tej Wielkiej Soboty, podczas której odnawiałam przyrzeczenia chrzcielne, przyszła kolejna Wielkanoc  i wielkie pragnienie, aby Jezus objawił się mi tak samo jak apostołom. Pragnęłam umieć rozpoznawać Jego obecność w moim życiu i móc przywoływać Go myślą przez własne rozważanie , a nie gdy czytam Jego słowa. Kiedy Go o to poprosiłam, wzdłuż całego ciała przeszedł mnie dreszcz wraz ze słowami : " Ja jestem. Królestwo Moje nie jest z tego świata", zrozumiałam, że w ten właśnie sposób Jezus mi się objawił ,  że jest ze mną zawsze. W nocy, kiedy kładłam się spać zaczęły znowu ogarniać mnie te mrowienia ( dreszcze) tylko bardziej wzmożone z uczuciem miłości, uległości, tęsknoty, usłyszałam wewnętrzne słowa : „ Przeczytaj Pieśń nad pieśniami". Kolejne dwa dni chodziłam jak zakochana, po czym w środku nocy, doświadczyłam czegoś niezwykłego, czego nie sposób zapomnieć. Coś mnie obudziło i zatrzymało moje myśli, tak, że nie byłam wstanie o niczym sama pomyśleć, zapanowała w moim umyśle  kompletna cisza, myśl mówiła : Nie bój się, poddaj się tym myślom... Miałam takie przekonanie, że to Jezus do mnie mówi, nie wiedziałam co powiedzieć, jedyne co przychodziło mi na myśl, to słowa: " Mów Panie, bo sługa twój słucha". Po tym, zaczęłam prowadzić w myślach dialog, usłyszałam wiele rozkosznych słów, zapewniających o miłości, mówił, że niebawem będzie mnie chciał "poślubić", żebym nie bała się krzyża, że będę pomagała w posłudze ojcu Andrzejowi, który był w tym czasie w naszej diecezji egzorcystą... Wszystko to było dla mnie takie dziwne, zapowiadało co się ma wydarzyć, ale ja nie bardzo wiedziałam jak, bo ojca Andrzeja, to kilka razy na oczy widziałam jak prowadził Msze z  nabożeństwem uzdrowienia i uwolnienia... A jednak wszystko co było zapowiedziane się wydarzyło... Zaślubiny się dokonały, trafiłam też do wspólnoty, którą prowadził ojciec Andrzej... Któregoś razu, rozmawiałam z wychowawczynią mojego dziecka, gdy zeszło na tematy wiary, zaprosiła mnie na rekolekcje, na temat charyzmatów w Kościele, które miał  prowadzić ojciec Andrzej, jak się okazało należała ona do wspólnoty, której on był opiekunem .  Na tych rekolekcjach, na konferencjach okropnie się nudziłam, wydawało mi się, że to nie jest miejsce dla mnie, że ja się tam nie nadaję, kiedy na koniec ojciec zapraszał do posługi m.in  modlitwą wstawienniczą, usłyszałam wewnętrzny głos :"pójdź tam", posłuchałam tego głosu, pojechałam na spotkanie razem z przyjaciółką, która również była na tych rekolekcjach. Ona podeszła do ojca i powiedziała, że ja tu zostałam posłana przez Jezusa a on o nic nie pytał, tylko wziął nas na rozmowę, opowiedział jak co wygląda,  później się nad nami pomodlił, prosił Ducha Świętego, aby wysłuchiwał naszych modlitw, o dary dla nas, błogosławił. Tak zaczęłam uczyć się jak korzystać z mocy Ducha Świętego w praktyce oraz poznawać życie wspólnoty charyzmatycznej... Spotkałam tam osoby, które również widzą obrazy, słyszą wewnętrzny głos, nie czułam się wśród nich jak dziwak, który musi skrywać, że coś widzi czy słyszy... Po śmierci ojca Andrzeja wspólnota podzieliła się na dwie, a okoliczności sprawiają, że nie jestem wstanie jeździć na spotkania do żadnej grupy, łączę się z nimi duchowo, modlę w intencjach, które przysyłają ... Co będzie dalej nie wiem... Rozwój powinien być nieustanny... Mamy wzrastać w miłości... Odkrywam, że im większa miłość tym większe jest  też cierpienie... Niekoniecznie fizyczne...


 

sobota, 10 lipca 2021

Świadectwo

 ... Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Mt 10, 32- 33

 Słowa z dzisiejszej Ewangelii są dla mnie zachętą, aby podzielić się publicznie moim doświadczeniem spotkania z Jezusem... Wspierana przez przyjaciela, aby prowadzić bloga, początkowo z niechęcią o tym myślałam, ale wewnętrzny głos nalegał, aby go posłuchać... Niesamowite jak ułatwił mi to zadanie, pokazał innego bloga, w którym osoba dzieliła się swoją pasją i zainteresowaniami na różnych blogach, które prowadziła. Na nowo uczę się obsługi blogera, idzie mi to opornie, ale mam nadzieję, że wkrótce nie będzie mi to zajmowało tak wiele czasu jak obecnie... Nie wiem jeszcze jak będzie on docelowo wyglądał, o czym będę pisała, chciałabym, żeby to Duch Święty był tym, który będzie mnie prowadził, bo nie chcę pisać dla samego pisania, ale żeby to w jakiś sposób przyczyniło się do bliższego poznania Jezusa Chrystusa przez innych, do nawiązania z Nim osobistej relacji i zobaczenia, że wiara w Niego jest najpiękniejszą przygodą życia, która prowadzi do wiecznego szczęścia -zbawienia, na które nigdy nie jest za późno, dopóki człowiek żyje.

Urodziłam się w rodzinie, katolickiej, jak to się mówi, wierzącej, niepraktykującej. Zostałam ochrzczona, posłana do I Komunii Świętej, ale  wiary z domu nie wyniosłam...Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam dwa lata, wychowywałam się razem z dwoma braćmi, babcią i mamą, która ponownie wyszła za mąż. Obchodziliśmy święta Bożego Narodzenia i Wielkanocne, ale do Kościoła nie chodziliśmy, nie widziałam też, aby ktoś z moich domowników się modlił, rosłam jak poganka. Pamiętam, że pacierza uczyła mnie  babcia od strony taty, gdy byłam u niej na wakacjach, modliłyśmy się razem przed snem, a w niedzielę razem z dziadkiem szliśmy do Kościoła,... Na religię przestałam chodzić gdy byłam w szóstej klasie podstawówki, powróciłam w drugiej liceum, gdy poznałam chłopaka, dla którego wiara była bardzo ważna, wychował się w religijnej rodzinie i szukał dziewczyny, która wierzy w Boga, a koleżanka zapytała czy nie chcę pójść do bierzmowania... To był pierwszy poryw serca, w którym poczułam, że Bóg mnie pociąga ku sobie, rok przemiany, życie sakramentalne a później powrót do tego co stare, do grzechu, który odciągał od Kościoła... Gdy chłopak później został  moim mężem, urodziły się nam dzieci, zaczęliśmy uczyć je modlitwy, chodzić do Kościoła, ale do sakramentów, od chrztu do chrztu... Znowu wkradła się jakaś rutyna w wierze, powierzchowność, letniość... Dopiero przy  Pierwszej Komunii świętej naszej najstarszej córki , gdy wypadałoby pójść do spowiedzi, zbliżały się święta wielkanocne, zaczęliśmy się zastanawiać jaką wiarę tak naprawdę my chcemy przekazać naszym dzieciom skoro uczymy, że w Eucharystii jest żywy Chrystus, a my się Nim nie karmimy... Zwlekaliśmy ze spowiedzią do ostatniej chwili, ja miałam chwile zwątpienia i chciałam odpuścić, ale mąż był tym , który mnie wspierał, pojechał razem ze mną do innej parafii, bo nie chciałam iść do spowiedzi do naszego proboszcza... W tej parafii były wtedy rekolekcje, prowadził je egzorcysta z Białorusi, siedziałam w kolejce do konfesjonału i czekałam na księdza, który przyjdzie, aby spowiadać... Jak wspomnę, zabawne było to, kiedy zobaczyłam, że nasz proboszcz przyjechał aby pomóc przy spowiedzi, we mnie pojawiła się panika, że jak usiądzie do tego konfesjonału, do którego ja czekam, to nie pójdę... Skierował swoje kroki do innego, a z tamtej kolejki wyskoczyła jedna pani z mojej parafii, która przysiadła się do mnie, bo też nie chciała spowiadać się u  naszego proboszcza...

To była najdłuższa Msza na jakiej byłam, ale nauka, która płynęła, trafiała do moich uszu, do serca  tak jakbym pierwszy raz słyszała takie treści w Kościele... Wzięłam bardzo na poważnie słowa tego rekolekcjonisty , który  zachęcał, aby w Wielką Sobotę odnowić przyrzeczenia Chrzcielne, z taką właśnie chęcią oddania się Jezusowi, chęcią życia Jego nauką, poznania Go... Czekałam na tę noc,całym sercem pragnęłam odnowienia swojej wiary i wtedy stał się dla mnie cud przemiany... Przez miesiąc chodziłam jak zakochana, modliłam się za każdą napotkaną osobę na ulicy, zaczęłam codziennie chodzić na Mszę świętą, czytać Pismo Święte, słuchać świadectw nawrócenia innych ludzi. I choć później ten stan nadzwyczajnej łaski, która mnie pociągała ku Jezusowi Chrystusowi minął i trzeba było podążać za Nim siłą własnej woli, pokonując słabości ludzkiej natury, nadal  interesowało mnie wszystko co związane z Bogiem, zapragnęłam lepiej poznać nauczanie Kościoła, zaczęłam czytać żywoty świętych. Od tamtej pory nic nie jest takie samo... To tyle na początek, ciąg dalszy nastąpi.


 

 

 

 

 

 

piątek, 9 lipca 2021

Jedno w Bogu


Niech Chwała Boża się objawia, niech Jego Królestwo rozszerza, niech Duch Święty przenika nasze serca i umysły...


J17, 1-26
To powiedział Jezus, a podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: «Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył  i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał.

Prośba za uczniów

Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje. Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. Słowa bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi. Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem otoczony chwałą. Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie.

Prośba za przyszły Kościół

Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich».