niedziela, 18 lipca 2021

Cichy, pokorny i czuły


Oto mój Sługa; którego wybrałem,
Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie.
Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom.
Nie będzie się spierał ani krzyczał,
i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu.
Trzciny zgniecionej nie złamie
ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi.
W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą. Mt 12, 18- 21

Zastanawiałam się kiedyś jak to by było, gdyby nagle przede mną stanął Jezus w ciele. Jak bym się zachowała, co czuła, czy byłabym swobodna, czy skrępowana... Ciało ludzkie jest ograniczone w odbiorze. Zmysły zatrzymują nas na powierzchni. Napotkane miłosne spojrzenie onieśmiela, mimika twarzy sprawia, że snujemy różne domysły, zwracamy uwagę na tembr głosu, ważne jest dla nas, to w jaki sposób ktoś do nas mówi. To wszystko tworzy dystans, w duchu tego nie ma. Jest  spotkanie osób w atmosferze miłości, całkowitej akceptacji, w Prawdzie, która nie potępia, ale oczyszcza, umacnia, podnosi człowieka... Nie każdy jednak dochodzi do takiego stanu, że może na modlitwie doświadczać przedsmaku nieba, wszystko to jest możliwe dla tych co postępują w miłości, a najprostszym sposobem jest życie sakramentalne połączone z modlitwą... Wiara bez tych więzi słabnie, a miłość nie może się rozwinąć.... 

... Jezus został z nami w Najświętszym Sakramencie, w widzialnym dla nas znaku, a jednak ukryty.  Rzeczywiście jest  cichy i pokornego serca, nie spiera się, nie krzyczy, nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi tlącego się knotka. Wszystko można Mu powiedzieć, nie będzie zdziwiony, nie będzie robił głupich min, wypominał, złościł się... Trzeba tylko pozwolić Mu się kochać, uwierzyć, że JEST, czeka na nas, aby pojednać nas z Ojcem... Kiedy odważymy się na szczerość przed Bogiem, pozostaje jeszcze to co najtrudniejsze dla nas (dla mnie takie było),  pójść i wyznać swoją winę w konfesjonale, kiedy nie widzimy Chrystusa, a kapłana, człowieka takiego jak my, z różnymi słabościami, przez którego Jezus odpuszcza nam nasze winy... Strach ma wtedy wielkie oczy i zły duch robi wszystko, aby nas od tego odciągnąć... Zadziwiające z jaką łatwością potrafimy opowiadać znajomym co głupiego nawywijaliśmy w życiu, a to samo wyznać z żalem w konfesjonale sprawia taki opór.  A kiedy się odważymy na tę szczerość, okazuje się, że to była piękna, oczyszczająca chwila, a często kapłan równie przejęty jak my, którzy przed nim otwieramy swoje serce.

Sakramenty są siłą Kościoła, najprostszym sposobem na zjednoczenie się z Bogiem i osiągnięcie zbawienia ... Chrystus ułatwił nam to spotkanie jak tylko można, a jednak my odrzucamy ten dar...

Spróbuj zdobyć się na całkowitą szczerość przed Bogiem i drugim człowiekiem, poznać lepiej nauczanie Kościoła a zobaczysz, że Chrystus jest obecny pośród swego ludu... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz