niedziela, 12 września 2021

Pan jest blisko! - Stefan Wyszyński

 


Plansza z plakatem Kard. Stefana Wyszyńskiego, z rorat z Małym Gościem Niedzielnym z 2019 roku, wisi u mnie w kościele do dziś... Nie było kolejnych ze względu na obostrzenia epidemiologiczne. W czerwcu  2020 r. miała być beatyfikacja, którą przełożono na nie wiadomo kiedy, a plakat został, czekał na beatyfikację Stefana Wyszyńskiego :) Dzisiaj, po mimo tego, że nie mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu, to myślami tam byłam... Wcześniej nie interesowałam się tą postacią. Znałam nazwisko, wiedziałam, że był prymasem Polski i nic więcej... Zaciekawiła mnie jego historia, ze względu na Jana Pawła II, którego też odkrywałam, a który stał mi się bliski nieco wcześniej... Zaczęłam wtedy czytać "Zapiski Więzienne", oglądać filmy na jego temat, które były w internecie, ale nie zwracałam się do niego osobiście w modlitwach... Był taki jeden dzień, w którym spojrzałam na jego wizerunek na plakacie a moje myśli i serce powędrowały w jego kierunku... Odczułam obecność, jego  radość ze spotkania, która później mi się udzieliła.
 
Notatka z tego dnia

07.02.2020 r., piątek 
Od rana boli mnie pięta, mam problemy z chodzeniem, każdy krok sprawia mi ból. Kuśtykam na Mszę Świętą. Nie wiem jak ustawić stopę, aby go zminimalizować, kiedy klęczę mam wrażenie, że boli mnie cała noga. Siedzę i staram się nie myśleć o bólu, rozmawiam z Jezusem, a raczej mówię do Niego o tym co mnie ostatnio dotyka, o swojej niepewności jak mam rozmawiać z ludźmi, aby nie czuli się urażeni moją krytyką, pominięci, żeby nie być dla nikogo powodem niezdrowej rywalizacji, albo wycofania. Pragnę nie tylko swojego rozwoju, ale również tych, którzy są obok mnie. Nie jestem doskonała, czuję się słaba, grzeszna, pragnę być podobna do Chrystusa, nie wydaje mi się to możliwe, przepraszam Go jeśli robię coś co się Jemu nie podoba, sama siebie osądzam w myślach, nie robi tego moje sumienie, ono mi nic nie wyrzuca. Chcę widzieć prawdę. Zerkam na planszę z wizerunkiem kard. Stefana Wyszyńskiego, mówię do niego:
 - Stefanie, bądź ze mną, wspieraj mnie.
 Słyszę odpowiedź, której się nie spodziewam.
 - Nareszcie, długo na to czekałem ( tyle czekałem na tę chwilę). 
Rozradowałam się jego radością. Ksiądz wyszedł odprawić Mszę a ja słyszałam jak Stefan mówi do mnie: 
- Nie chciej być inna niż jesteś, masz piękne wnętrze. Kto może się bardziej radować niż ty? Nie powiedział z czego, ale ja wiedziałam, w głowie przelatywały mi nawet nie słowa, ani obrazy, ale wszystko jednocześnie, całe moje wybranie. Wiedziałam, że to wielkie szczęście być wyróżnionym przez Boga, móc z Nim obcować, rozmawiać, kochać. Później zobaczyłam obraz jak Stefan stoi za moimi plecami. Ja miałam rozłożone ręce na boki, on podchodzi, łapie mnie za dłonie, czuję jak jego ciało przylega do moich pleców, oplata mnie od tyłu moimi rekami złączonymi z jego, nie puszcza, trzyma. Czuję w nim oparcie, moja głowa i plecy opierają się o jego sylwetkę, wysoką, silną. Nie widzę go, ale wiem, że jest. Jestem szczęśliwa, bezpieczna.
 
To niesamowite uczucie mieć tak potężną i silną osobowość za swoimi plecami i móc się na niej oprzeć, nie polecieć do tyłu, bo stoi tak blisko, że jest podporą, można iść tylko do przodu...
 
Po tym obrazie, który miałam zrobiłam taki nieudolny szkic, widziany od przodu, ale ja czułam go za placami i widziałam jakby od tyłu ... Śmieję się gdy na to patrzę :) 
 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz