wtorek, 14 września 2021

Krzyż, cierpienie

 

Salvador Dali Chrystus św. Jana od Krzyża



 

Kilka fragmentów o cierpieniu i krzyżu z moich notatek.

 04.02.2017 r. 

Noszę w sobie rozżarzone serce. Stan ten jest dla mnie cierpieniem. Tęsknota, pragnienie Boga, miłości i brak ukojenia. Nie jestem opuszczona, On cały czas jest, mówi do mnie, ale nie przynosi pocieszenia. Sen nie daje wypoczynku, cały czas czuję tęsknotę i ten żar w sercu, który pali, piecze. Kiedy usiłuję myśleć o konkretnej sprawie, zawieszam się i nie mogę pójść dalej, nie „widzę” jasno, myśli krążą w kółko nie znajdując rozwiązania. 

- Boże, Ty nad wszystkim panujesz, Ty prowadzisz, chcę być uległa, posłuszna, cierpliwa. Nic innego nie mogę zrobić tylko czekać.

- Kochana moja, to są bardzo cenne chwile, których teraz nie rozumiesz, przynoszą wiele owoców.

19.04.2017

Jezus włączył się do mojego rozmyślania i zaczął mówić: - Tak maleńka, nie chcę, aby Mój krzyż przysłonił wam Moją miłość, wielką i nieskończoną. Cierpienie, które musiałem znosić było czymś skończonym, ono nie zbawiło żadnej duszy. To Moja miłość zbawia, jest źródłem miłosierdzia. Na ołtarzach całego świata w centrum jest Moja miłość, to Ona uwielbia Ojca, Ona was karmi i uświęca. Ci co się ze Mną jednoczą, robią to nie dzięki cierpieniu, ale miłości, ofiarnej, gotowej na wszystko. Cierpienie bez miłości jest nic nie warte. Nie krzyża szukajcie, ale Mojej miłości. Krzyż jest czymś nieuniknionym w życiu człowieka, dla każdego innym. Uczcie się go nosić z godnością, kiedy go niesiecie ze Mną jest zaprawiony słodyczą.

15.06.2017 r. 

Dostałam od Justyny link do konferencji ks. Dominika Chmielewskiego o sensie cierpienia, w której mówi o dobrowolnym przyjmowaniu cierpienia, pragnieniu współcierpienia z Jezusem, jak również krytykuje „ Ewangelię sukcesu” głoszoną przez protestantów. Też spotkałam się z tym o czym wspomina, że wybierają fragmenty z Biblii, które traktują jak obietnice Boże dla ich życia, te o pomyślności, uczą się ich na pamięć i nimi się modlą z takim przekonaniem, że to się dokona, bo Bóg staje za swoim słowem. 

Kiedy później zaczęłam zmawiać różaniec, moje myśli cały czas uciekały do tematu cierpienia. Przy ostatniej dziesiątce zobaczyłam obraz, jak krzyżyk od mojego różańca kieruje się do mojego łona i wchodzi w nie, odrzuciłam go, wtedy zaczęła do mnie mówić Maryja, abym poddała się temu co widzę. Jak to zrobiłam, zobaczyłam obraz mojego porodu, byłam w tej scenie. Wychodził ze mnie krzyż, na wysokości poprzecznej belki widziałam na nim główkę noworodka. Był to bardzo wyrazisty obraz, który kojarzę z cierpieniem matki, jako „ofiary” złączonej z krzyżem, która dając życie doświadcza różnego rodzaju zmartwień, bólu w trosce o swoje dziecko. Mówi również, że człowiek rodzi się na krzyżu, jest on nierozerwalną częścią jego życia, złączony z nim. Nie musi go szukać, cierpienie jest konsekwencją grzechu pierworodnego i czymś nieuniknionym na ziemi, dla każdego inne. Nie można odrzucić krzyża, trzeba z nim żyć i na nim umrzeć. Przyjąć cierpienie , to zaakceptować swoje życie. Kiedy mowa jest o pragnieniu cierpienia uważam, że można je pojąć tylko w połączeniu z coraz większym pragnieniem miłości, nie własnej, ale doskonałej – Bożej, bo one są nierozerwalne, im bardziej ktoś kocha ten bardziej cierpi, jest skłonny do ponoszenia większych ofiar. Nie sprawia ono przyjemności, jak masochiście, zaprawione słodyczą jest tylko z Bogiem, który jest Pocieszycielem, uzdalnia człowieka do takiej ofiary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz