środa, 8 września 2021

Kim dla mnie jest Maryja?

Fragment obrazu Botticelliego Madonna z dzieciątkiem i dwoma aniołami


 

         Dzisiaj obchodzone jest w Kościele święto Narodzenia Najświętszej Marii Panny, dlatego wiele  informacji o Maryi, jej roli  można znaleźć na różnych portalach katolickich. Czytając, zaczęłam zastanawiać się kim dla mnie jest Maryja, czy ja znam i rozumiem nauczanie Kościoła odnośnie Jej roli w dziele odkupienia. Jak nauczanie Kościoła ma się do wiedzy wiernych, praktyk pobożnościowych i przekazywania ich następnym pokoleniom... Chciałam podzielić się własnym doświadczeniem, dzięki któremu moje widzenie się zmieniło, a przez nie moja relacja z Maryją... 

Na początku moje patrzenie było wypaczone, ukształtowane przez pobożność ludową, na którą nakładały się też zaburzone relacje z własnym ojcem przez co Bóg, jako Ojciec, był dla mnie daleki i nieosiągalny, a Matka kochająca... Wiedzę miałam znikomą, nie zagłębiałam się w nią.  Maryja Matka Boża, Matka Kościoła, Królowa Nieba i Ziemi, Królowa Aniołów, Królowa Polski, Matka, którą Jezus dał nam również za Matkę... Pełna łask, szafarka łask,wspomożycielka wiernych, pośredniczka strapionych. "Matka, która wszystko rozumie, sercem ogarnia każdego z nas, Matka zobaczyć dobro w nas umie, Ona jest z nami w każdy czas" - wybrzmiewały we mnie słowa piosenki z dzieciństwa... Maryja była traktowana przeze mnie bardzo instrumentalnie... Jak miałam jakiś problem, to wiedziałam, że trzeba iść z tym do Matki, a najlepszym sposobem jest zmawianie różańca, wtedy to było handlowanie, ja Ci różaniec, a Ty mi łaskę. Przykładowo, męża zwolnili z pracy, to modliłam się na różańcu o dobrą pracę dla niego, kiedy ją dostał, to różaniec poszedł w odstawkę. Kiedyś prosiłam Maryję o to, aby przestały ropieć oczy mojego dziecka, pomyślałam, że powinnam zmówić litanię loretańską, więc to zrobiłam, na drugi dzień jego oczy były czyste...To mnie tylko utwierdziło, że Maryja jest skuteczna w działaniu, że jest i mnie słucha, pomimo tego, że z życiem sakramentalnym wtedy u mnie było różnie... Ze wszystkim biegałam do Matki, do momentu kiedy Jezus objawił mi swoją miłość, nikt inny nie był ważny, On jedyny Pan i Zbawiciel, jedyny pośrednik.Wtedy zaczęły się moje "problemy" z Maryją, zaczęłam więcej czytać, słuchać różnych konferencji księży, którzy polecali aby oddać się całkowicie Maryi, stać się Jej niewolnikiem, bo tylko przez Nią można zjednoczyć się z Jezusem, nie mogłam tego zrobić, bo cała się oddałam Jemu, Bogu. Jak mam być niewolnicą Maryi i wszystko robić przez Nią, gdy ja jestem cała Jezusa, nie rozumiałam tego zupełnie, przez co miałam wyrzuty sumienia, że nie kocham Maryi, nie taka jest moja relacja z Nią jak proponują księża... Kiedy zaczęłam słyszeć wewnętrzny głos, przychodziła też nauka, która rozjaśniała i te kwestie... Wkleję fragmenty kilku moich rozmów z Maryją, dla przykładu,  jak mi została przedstawiona Jej rola i jaka jest moja relacja z Nią dzisiaj.

09.10.2015

Przed Mszą Św. prosiłam Jezusa, aby pomógł mi kochać bardziej Jego Matkę. Wtedy usłyszałam, że mówi do mnie Maryja, że jesteśmy siostrami, w oczach Boga jesteśmy równe, że On nie ma względu na osoby, każdego kocha tak samo. Mówiła, że mnie kocha, że jest moją przyjaciółką.

To było niesamowite doświadczenie, odczuwania pokory Maryi, która przyszła mi powiedzieć, że kocha mnie jak siostrę. Zupełnie nie czułam jej majestatu, wielkości, ale coś takiego jakby to Ona mnie wywyższała, nie czułam się przy Niej mała, nieważna, ale naprawdę równa, kochana...

23.12.2016

Roraty, na których oddawaliśmy się na wyłączność Maryi. Moje serce nie było wstanie pójść za tymi słowami. Oddać się w niewolę, słuchać tylko Jej, kiedy ja oddaję się w niewolę Jemu – Bogu w Trójcy Jedynemu, było niemożliwym do wykonania. Traktuję Maryję jak siostrę, przyjaciółkę, z którą chcę budować Królestwo Boże. W spotkaniu z Nią odczuwam Jej wielką pokorę, tak jakby Ona wywyższała mnie, a sama się uniżała. Czuję jednak, że jestem na Nią zamknięta, nie ma między nami przepływu miłości. Chcę Ją kochać tak jak Jezus Ją kocha. Zaczęłam z Nią rozmawiać:

 - Maryjo, traktuję Cię jak siostrę, przyjaciółkę, czy potrzebuję widzieć w Tobie matkę?

 - Tak, człowiek potrzebuje wiedzieć, że ma we Mnie Matkę, potężną orędowniczkę, zatroskaną o każdego człowieka, walczącą o niego jak lwica broniąca młode. Relacje przyjacielskie i braterskie tak się nie kojarzą.

 Ten sam problem miałam czytając orędzia Stefano Gobbiego „ Do kapłanów umiłowanych synów Matki Bożej”. Jezus mi wtedy tłumaczył, że są różne drogi prowadzące do Niego, jedni trafiają przez Maryję, inni za pośrednictwem świętych, albo bezpośrednio podążając za Jezusem. Maryja nie robi niczego co jest niezgodne z wolą Bożą.

08.05.2018 r.

Uwielbiałam Boga. Byłam zakochana. Odczuwałam cały dzień Jego obecność, a także obecność Maryi ze mną. Nastąpił jakiś przełom w mojej relacji z Nią, doświadczam Jej miłości, wypełnia mnie sobą, kocham Ją i pragnę tej obecności, relacji głębokiej i zażyłej, jedności w okazywaniu uczuć i działaniu. Pragnęłam tego wcześniej, ale nie mogłam odczuć  sercem, teraz jakby Bóg pozwolił mi i Jej zbliżyć się do siebie. Teraz czuję, że Ona mnie kocha jak Jezusa, oddaje mi się cała i ja Ją kocham jak Jezusa (widząc w Niej Jego odbicie ) i jak Jezus swoją Matkę, a jednocześnie czuję w sobie Jej siostrzaną obecność, jakby była zespolona z moim ciałem. Kiedy zmawiałam różaniec poczułam wewnętrzne uniesienie, a na ciele mrowienie, gorąco na dłoniach, wtedy zapragnęłam zjednoczenia z Maryją, zaczęłam do Niej mówić kierowana przez Ducha Świętego : 

- O Maryjo, oddaję się Tobie cała, chcę połączyć się z Tobą nierozerwalnymi więzami miłości, chcę czuć Twoją miłość i dać Ci swoją. Nie opuszczaj mnie nigdy, chcę być z Tobą zjednoczona, bądź mi Matką, przyjaciółką, siostrą, chroń mnie, wspieraj, pomagaj. 

Poczułam jak wypełnia mnie miłość, słyszałam słowa: 

- Miłość, którą przekazuję jest miłością Bożą, sama z siebie nie umiem kochać, nikt z nas nie umie, łączy nas jedna miłość, tym większa im dusza bardziej oddana ( posłuszna) Bogu, tym więcej jej może przyjąć i tyle samo oddać ( przekazać) dalej. Jesteśmy jednością, zawsze jestem z tobą, bo zawsze jest z tobą Jezus. Moje serce zawsze jest przy Jego sercu. Bądź tego pewna. Wszystko robimy razem, ale jestem w ukryciu, pierwszeństwo należy się Jezusowi, to On prowadzi, Ja i inni święci jesteśmy tylko dla ciebie pomocą, całe niebo nosisz w sobie. Razem oddajemy Mu chwałę z tobą i przez ciebie. Wielbiąc Boga łączysz się z nami, miłość się rozszerza. W oczach Boga jesteśmy równi, stanowimy Jedno Jego ciało. Każdy święty jest godny czci, bo stanowi obraz Boży, jest Królewskim dzieckiem, ale nie zabiegamy o nią, pragniemy obdarzać was miłością i prowadzić do Boga. Jestem Królową, ale zdjęłam swoją koronę, aby być bliżej was moje dzieci, zawsze biegnę wam na pomoc, mój wzrok nie omija żadnego z was. Jestem Matką Bolesną i w tym cierpieniu zanoszę błagalne prośby do Mojego Syna za wami, znam każdą ranę, każdy ból, nie jestem obojętna na żadną łzę. Tulę was do swego serca zatroskanej Matki.

14.10.2018 r., niedziela

Koronka do Bożego miłosierdzia, później zmawialiśmy różaniec. Przy rozważaniu tajemnic Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i ukoronowania Jej na Królową nieba i ziemi zaczęłam się zastanawiać czy patrząc po ludzku nie widzimy Maryi jako tej, która jest jedyną ukoronowaną Królową nieba i ziemi, której służą wszyscy aniołowie, która jest pełna łask. Przychodziły mi na myśl wcześniejsze z Nią rozmowy i miałam takie wewnętrzne przekonanie, że nasz obraz nie jest prawdziwy, mamy w wyobraźni dwór królewski na ziemi, a rzeczywistość nieba wygląda inaczej. Słyszałam słowa:

 - W niebie nikt nie nosi koron, to jest obraz symboliczny. 

Opis ukoronowania Maryi pokazuje tylko to, że każdy kto dostąpi nieba, będzie „ukoronowany” tak jak Ona (otrzyma wieniec zwycięscy), każdy święty jest królewskim dzieckiem ( królem nieba i ziemi). Wydaje mi się, że nie tylko Maryja jest tą, która jest pełna łaski, że są święci, którzy świecą tym samym światłem co Ona w Bogu. Na pewno żyjąc na ziemi była jedynym stworzeniem pełnym łaski, doskonałym odbiciem Boga. Na czym zatem polega hierarchia w niebie? Przychodzi do mnie myśl, że na stopniu pokory jaką osiągnęło się na ziemi i tu Maryja jest najwyższym wzorem, stworzeniem doskonałym, Jej całkowite oddanie Bogu przekłada się na całkowite oddanie człowiekowi. Pokora ma wpływ na miłość, którą jest się napełnionym i możliwości jej oddawania. W kontakcie z Matką człowiek może czerpać w pełni z Miłości, „ czuje” Jej całkowite oddanie. Jest Ona zawsze otwarta na bliską relację z każdym człowiekiem. Gdzie relacja i miłość miedzy poszczególnymi świętymi mogą być o różnym stopniu nasilenia ( mówiąc po ludzku od grzeczności po przyjaźń aż do wielkiej miłości pełnej żaru i namiętności).

 

Dzisiaj mam takie poczucie, że jednocząc się z Jezusem, oddając Mu się całkowicie upodobniam się również do Maryi (w tym oddaniu). Dzięki Niej, przez analogię, mogę zrozumieć miłość Boga, Jego oddanie człowiekowi, Jego uległość, więź rodzinną, która nas łączy ze wszystkimi świętymi, własne powołanie. Ale to tylko poznanie rozumowe, doświadczalne dokonuje się przez Jezusa, przy udziale Ducha Świętego, który daje odczuć tę miłość i jedność, którą stanowimy... Nie pokazuję na Maryję, ale razem z Nią wskazuję na Jezusa, ideał, do którego dążymy. Nie trzymam Maryi za rękę jak dziecko, które jeszcze trzeba prowadzić, aby poznało Jezusa, bo to się dokonało... To Jezus później, prowadził mnie za rękę, pokazał mi Jego miłość do Maryi...  Wszystko to bardzo zawiłe, nasze deficyty miłości, płeć też mają wpływ na drogę, którą podążamy do świętości (zbawienia).

Wkleję też fragment tekstu, który przeczytałam na portalu   Wiara.pl ,  który bardzo dobrze porządkuje pewne kwestie, których ja kiedyś nie rozumiałam, przez co wydawało mi się, że mam " problem" z Maryją, że nie kocham Jej należycie... Ten tekst jest potwierdzeniem mojego przypadku, od Jezusa do Maryi... "W soborowej Konstytucji Dogmatycznej „Lumen gentium” czytamy: „Żadne bowiem stworzenie nie może być nigdy stawiane na równi ze Słowem Wcielonym i Odkupicielem”. Sobór wprowadza teologiczną kategorię uczestnictwa w pośrednictwie Chrystusa. Matka Boża jest o tyle pośredniczką, o ile uczestniczy w jedynym doskonałym pośrednictwie Chrystusa. Sobór Watykański II unika stawiania Maryi „pomiędzy”, tzn. pomiędzy nami a Chrystusem, ponieważ wiara katolicka naucza o bezpośrednich z Nim kontaktach. „Trzeba wiec strzec zasady o tej bezpośredniości – pisze o. Napiórkowski - i nie nadużywać hasła, że do Chrystusa idziemy tylko przez Maryję. My już jesteśmy w Chrystusie przez chrzest, przez miłość, przez wiarę. Każdy człowiek, każdy chrześcijanin ma bezpośredni dostęp do Chrystusa”. Niektórzy pojmują Maryję jako „wielki kamień pośrodku rzeki”. To błąd, bowiem taka teologia mnoży pośredników – im więcej kamieni, tym łatwiej sforsować rzekę. Idea „pośrednictwa” domaga się wielkiej ostrożności; być może dlatego Sobór „mówi o funkcji macierzyńskiej w tych miejscach, gdzie dotąd zwykło się mówić o maryjnym pośrednictwie”. O. Napiórkowski przypomina, że w teologicznym modelu pośrednictwa w Chrystusie mieści się hasło „Przez Jezusa do Maryi”, co oznacza, że każdy, kto autentycznie uwierzy w Chrystusa znajdzie Maryję, Jego i naszą Matkę, wzór życia chrześcijańskiego."



 

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz